Jak obchodzone jest Święto Zmarłych na świecie?

Zainspiruj się i przeczytaj o podróży swoich marzeń na blogu

Jak obchodzone jest Święto Zmarłych na świecie?

Śmierć jest dla wielu ludzi tematem tabu. Nie mówi się o niej zbyt chętnie, choć dotyczy każdego z nas, bo każdy z nas kiedyś jej doświadczy. Przeważnie staramy się odsunąć od siebie wizję nieuchronnego odejścia do Krainy Wiecznych Łowów i nie ma w tym nic dziwnego. Poza pewnymi wyjątkami, nie planujemy jej, nie chcemy mieć z nią styczności, gdyż w naszej kulturze jej nadejście zwiastuje smutek i żałobę.

Święto Zmarłych w Meksyku – figurki przedstawiające śmierć ozdabiają każdy dom czy restauracje

Czy jednak w każdym miejscu na świecie śmierć oznacza tylko i wyłącznie hektolitry wylanych łez? Czy istnieją nacje, które są w stanie spojrzeć na nią inaczej, z szerszej perspektywy, traktując ją jako przejście do innego, lepszego świata? Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie nie jest wcale tak oczywista, a liczba występujących na całym świecie dziwnych zwyczajów związanych ze śmiercią, pogrzebem i obchodzeniem święta Wszystkich Świętych potrafi zadziwić. Niektóre z nich są zabawne, inne szokujące. Są też takie, które wywołują odrazę, ale nimi nie będziemy się zajmować.

Atrakcjami turystycznymi, o ile w ogóle można je w ten sposób określić, związanymi ze śmiercią, zajmuje się tanatoturystyka – specjalnie w tym celu wyodrębniona gałąź turystyki. Nawet nie jesteśmy świadomi, jak wiele razy sami odwiedzamy miejsca związane z ludzkim cierpieniem, kataklizmami czy egzekucjami. Pompeje, WTC w Nowym Jorku, Pawiak… Ich liczbę można by mnożyć, co dobitnie świadczy o tym, że często nie mamy oporów, aby je zobaczyć. Zwiedzając je, warto jednak na chwilę zatrzymać się i pomyśleć o ludziach, którzy właśnie tam zakończyli swój żywot. Nie opuścimy ich wtedy z poczuciem „zaliczenia” kolejnego miejsca na „turystycznej mapie świata”, a nasze egzotyczne wakacje wzbogacą się o nową wiedzę i niestandardowe doznania.

Madagaskar i radosne święto famadihana

Pora sucha to naturalnie najlepszy moment, aby wybrać się w podróż na Madagaskar. Poza atrakcjami przyrodniczymi i niezwykłym bogactwem gatunkowym miejscowej fauny i flory, ludzi przyciąga tu coś jeszcze. Od maja do września, na obszarze Płaskowyżu Centralnego, ludy Merina i Betsileo biorą udział w ceremonii zwanej famadihana. Troska o swoich przodków ma na Madagaskarze długą tradycję. Miejscowa ludność wierzy, że tylko dbając o bliskich po śmierci można żyć w zdrowiu i dostatku. Obracanie zmarłych, bo tak można przetłumaczyć nazwę tego zwyczaju, odbywa się przeważnie 5–8 lat po śmierci (datę wyznacza wróżbita). Bliscy wyciągają ciało z grobu i obnoszą je po domostwie i okolicach w tanecznym rytmie, aby pokazać nieboszczykowi, co zmieniło się od czasu jego śmierci. Wymieniania się całun, w który owinięte jest ciało, odbywają się przemowy i uczty. W zależności od zamożności rodziny, ceremonia trwa od jednego dnia do nawet tygodnia. Zaprasza są na nią sąsiadów, a nawet całe wioski i turystów. Jej końcową fazą jest złożenie zmarłego do grobu (jeśli fundusze na to pozwalają – nowego), który często zdobią scenki rodzajowe związane z jego życiem. Malgasze wierzą bowiem, że zarówno żywi, jak i zmarli, mają swoje potrzeby. Jakkolwiek mogłoby się wydawać, famadihana to radosne święto, którego obchody pełnią niezwykle ważną rolę w lokalnej społeczności i są okazją do wspominania  zmarłych przodków, wzbogacając jednocześnie malgaską kulturę.

Boliwia – Święto Czaszek 

O ile zwyczaje praktykowane na Madagaskarze nie są piętnowane przez Kościół katolicki, o tyle inne, choćby z Boliwii, już tak. Tradycja ma to do siebie, że ciężko wykorzenić ją z kultury danego narodu i potrafi przetrwać nawet kilkaset i więcej lat. Przykładem tego są boliwijskie obrzędy związane z dniem Wszystkich Świętych, a także obchodzonym 8 listopada Świętem Czaszek. Z okazji 1 listopada Boliwijczycy pieką tzw. chlebki umarłych. Mają one kształt ludzi, zwierząt i przedmiotów. Każdy z nich posiada określoną rolę do spełnienia, np. pomaga przemieszczać się duszom czy oświetla im drogę. Takie wypieki kładzie się na stole zasłanym obrusem, stawiając obok nich alkohol, jedzenie czy papierosy, a więc wszystko to, co zmarły upodobał sobie za życia. „Spotkanie z bliskimi” rozpoczyna się punktualnie w południe, gdy wszyscy zasiadają do stołu i zaczynają ucztę. Nikt się nie smuci. Indianie uważają bowiem, że śmierć jest jedynie naturalnym momentem przejścia do kolejnego etapu życia.

Nieco inny wymiar ma wspomniane Święto Czaszek. Rodzina przynosi wówczas do poświęcenia czaszki swoich bliskich lub… inne – mniej lub bardziej legalnie zdobyte. Następnie zabiera je na „spacer” na cmentarz, a także „częstuje” cygarem, alkoholem, dodatkowo przyozdabiając. O czaszkę należy dbać przez cały rok, bowiem Boliwijczycy wierzą, że człowiek ma kilka dusz, a jedna z nich pozostaje w jego szczątkach. W nagrodę za opiekę można liczyć na przychylność zmarłych w spełnieniu próśb o zdrowie, pieniądze i inne doczesne pragnienia. O tym, jak silna jest to wiara, może świadczyć to, że dochodzi do sytuacji, w których toleruje się kradzieże czaszek z grobów, o które nikt nie dba lub nikt ich nie opłaca. Rabusie mają w ten sposób niejako oddawać przysługę duszom, o które nikt się nie troszczy.

Japonia – O-Bon

Wiele osób twierdzi, że najpiękniejszymi porami roku w Kraju Kwitnącej Wiśni są wiosna i jesień. Jeśli jednak zaplanowaliśmy swoje wakacje w Japonii w środku lata, możemy wziąć udział w obserwacjach japońskiego odpowiednika naszych Zaduszek – święta (zwanego także festiwalem) O-Bon. Tradycja jego obchodów sięga ponad 500 lat i była kultywowana jeszcze przed spopularyzowaniem buddyzmu w tym kraju. W zależności od regionu, święto O-Bon, jedno z najważniejszych w roku, celebrowane jest w przedziale czasowym od połowy lipca do połowy sierpnia i trwa kilka dni. W tym okresie Japończycy odwiedzają groby bliskich w rodzinnych stronach, przygotowują dla nich jedzenie oraz picie i składają dary na ołtarzach wystawionych przed domostwami. W miastach organizowane są festiwale z rytualnymi tańcami bon-odori. Japończycy  witają w ten sposób zmarłych, którzy, według ich wierzeń, zstępują wówczas na ziemię. W ostatniej fazie święta, rzeki, jeziora i morza są rozświetlone tysiącami papierowych lampionów, które mają za zadanie doprowadzić dusze zmarłych z powrotem do doczesnej krainy. Szczególnie widowiskowy jest ostatni dzień obchodów święta O-Bon w Kioto. Wieczorem, na pięciu wzgórzach otaczających miasto, rozpalane są ogniska w kształcie chińskich znaków o symbolice buddyjskiej. Również one mają doprowadzić dusze z powrotem do ich świata.

Ghana i trumny

Najweselsze podejście do spraw związanych z pochówkiem zmarłych mają najprawdopodobniej mieszkańcy Ghany, a konkretnie jej stolicy – Akry – oraz okolic. Ludność plemienia Ga wierzy, że po śmierci każdy będzie zajmował się tym, czym parał się za życia. Z tego właśnie powodu ogromną popularnością cieszą się trumny o fantazyjnych kształtach: rybacy (jeszcze za życia) zamawiają sobie trumny w kształcie ryby, strażacy pragną spocząć w wozie strażackim, a miłośnicy coca-coli w… jej butelce. Popularne są motywy związane z symbolami plemiennymi. Tak naprawdę jednak każdy może zostać pochowany w czymkolwiek, co sobie wymyśli. Ograniczeniem w tym zakresie jest tylko i wyłącznie ludzka fantazja.

Indonezja – kult śmierci na Sulawesi 

Sulawesi – region Tanah Toraja. Torajowie zmarłych nie grzebią w ziemi, lecz w murowanych grobowcach wykutych w skale. Przed nimi przed nimi umieszczają tau tau – figurki będące podobizną zmałych

Myśląc o wakacjach w Indonezji, wyobrażamy sobie głównie plaże, kulturę Bali i Lomboku, ewentualnie Jawę i Sumatrę. Tymczasem niedaleko od nich, na jednej z największych wysp świata – Celebesie (zwanej także Sulawesi), w dolinie Tana Toradża, życie toczy się w zupełnie innym rytmie – rytmie życia i śmierci. Trzeba powiedzieć jasno: nie jest to miejsce dla każdego. Nie odnajdą się tutaj ludzie, którzy spędzają czas wygrzewając się na plaży. Pobyt tutaj to mistyczne przeżycie, które zapamiętuje się na długo. Dolinę zamieszkuje plemię Toradża, dla którego śmierć nie jest końcem, a jedynie początkiem. Miejscowa ludność przygotowuje się do niej przez całe życie. Jeszcze do niedawna zmarłego, ubranego w odświętne szaty, prowadzono do macierzystej wioski. Obowiązkiem rodziny było bowiem sprowadzenie nieboszczyka do miejsca, gdzie mieszkał. Był to widok zaiste makabryczny. Dziś, w dobie samochodów, nie praktykuje się już tego zwyczaju, jednak inne obrzędy nadal wywołują – łagodnie mówiąc – zdziwienie. Od śmierci człowieka (którego Toradżowie nazywają chorym) do pogrzebu może minąć nawet kilka lat. To bliscy decydują, czy są na niego gotowi. Przygotowując się do pochówku skupują zwierzęta (najlepiej bawoły będące wyznacznikiem statusu), zapraszają rodzinę (nawet z całego świata), przechowując „chore” ciało w domu, przypominającym kształtem łódź. Dla gości budowana jest cała wioska, która zdoła pomieścić ich wszystkich. Przed domem „chorego” powiewa biała wstążeczka. Sam pogrzeb może trwać kilka dni i jest świętem całej lokalnej społeczności. Aby powitać gości, zarzyna się bawoły, których szczątki poniewierają się między nogami rozbrykanych, ubranych w kolorowe stroje dzieci. Pogrzeb Toradżów jest bowiem świętem, w którym jest miejsce na pogawędki ze znajomymi, piknik, zabawy i konkursy. Zmarli są chowani w trumnach przy drodze lub w wykutych w skale pieczarach. Dostępu do grobów strzegą figury przedstawiające zmarłych bliskich, zwane „tau tau”. Można ich dotykać raz do roku podczas ceremonii wymiany ubrań, inaczej przynosi to nieszczęście. W wioskach Toradżów można również natknąć się na drzewa z wgłębieniami, zasłoniętymi wrośniętymi płatami kory. Chowano w nich noworodki, których dusza, wraz z rosnącym drzewem, wędrowała do nieba. Pikanterii zwyczajom pogrzebowym Toradżów dodaje fakt, że są oni chrześcijanami. Jak widać nie przeszkadza im to w praktykowaniu tradycji wywodzących się z ich pierwotnych, animistycznych wierzeń.

Gruzja i wino

Gruzja to kraj przyciągający coraz większą liczbę turystów, w tym również Polaków. Wystawne uczty i rodzina – to elementy kultury, których pielęgnowanie należy do obowiązków każdego mieszkańca kraju. Jeśli połączymy je z zamiłowaniem do wina, zrozumiemy wówczas zwyczaj, jaki panuje na miejscowych cmentarzach. Wybierając się w podróż do Gruzji, warto odwiedzić choć raz jedną z nekropolii, aby zobaczyć butelki wina „czuwające” przy grobach na ustawionych specjalnie w tym celu stoliczkach. Dzień pamięci o zmarłych, przypadający w Poniedziałek Wielkanocny, jest kulminacją spotkań z bliskimi. Oprócz wina, na cmentarz przynosi się wtedy jedzenie i delikatnie rzuca wielkanocne jajka na grób. Łatwo wyobrazić sobie, jak można czuć się po odwiedzinach kilkunastu miejsc pochówku na jednym cmentarzu. Czyż można bowiem odmówić wzniesienia kolejnego toastu za zdrowie zmarłego?

Filipiny – wiszące trumny na Luzonie

Luzon – słynne wiszące groby

Filipińskie plaże od wielu lat figurują w rankingu najpiękniejszych na świecie. Mało kto myśli o tym, aby zapuścić się w głąb tego wyspiarskiego państwa i spróbować zrozumieć choć cząstkę jego kultury. Osobom zainteresowanym tanatoturystyką z pewnością „przypadną do gustu” wiszące trumny, które można zobaczyć na terenie prowincji Sagada, na wyspie Luzon. Mimo że oficjalnie proceder ten został zabroniony, wciąż zdarzają się pojedyncze przypadki jego praktykowania. Niektóre trumny liczą sobie ponad 100 lat. Społeczność Igorotów wierzy, że zmarli umieszczeni na skałach, dzięki mniejszemu dystansowi do nieba, szybciej się tam znajdą.

Oprócz zwyczajów lokalnych mniejszości etnicznych, których na Filipinach jest bez liku, należy pamiętać, że mimo wszystko jest to kraj katolicki i podobnie jak w Polsce, święto Wszystkich Świętych jest tam obchodzone 1 listopada. Filipińczycy odwiedzają groby, swoich bliskich, przystrajając je kwiatami, balonami i świecami. Przynoszą jedzenie i picie, urządzając pikniki, kończące się często następnego poranka po nocy spędzonej na płycie nagrobnej. Wyjątkowym zwyczajem są występy tzw. Pangangaluluwa – grup muzykantów, którzy krążą po domostwach niejako w imieniu zmarłych, prosząc o modlitwę i jałmużnę.

Na Filipinach są miejsca, gdzie ludzie nie odwiedzają grobów. Nie muszą, gdyż… po prostu tam mieszkają. Jednym z takich miejsc jest Cmentarz Północny w Manili. Ludzie, których nie stać było na utrzymanie mieszkania, wyprowadzili się i żyją wśród swoich zmarłych. Wśród grobów rozwieszają pranie, spożywają posiłki, a dzieci grają w piłkę. Ich życie wygląda prawie normalnie. Zatrzymując się w Manili podczas podróży po Filipinach warto rozważyć opcję zwiedzania tego cmentarza. Należy jednak pamiętać, że jest on przede wszystkim domem dla kilku tysięcy ludzi, którym należy się prywatność. Ze względów bezpieczeństwa warto wynająć przewodnika (najlepiej jednego z „mieszkańców”), który za niewielką opłatą może po nim oprowadzić.

Gwatemala – prekolumbijskie wierzenia

Jeśli wybieracie się w podróż do Gwatemali w okresie Wszystkich Świętych, Waszą uwagę przykują zwyczaje, będące mieszanką chrześcijańskiej tradycji i prekolumbijskich wierzeń. Kulminacja obchodów, trwających od 21 października do 2 listopada, następuje 1 listopada. Wspomina się wtedy zmarłe dzieci, a w niebo ulatują wielkie kolorowe latawce, o średnicy przekraczającej niekiedy kilkanaście metrów. Bliscy zmarłych umieszczają na nich listy i prośby. O tym, jak wyjątkowe są to arcydzieła, świadczy fakt, że ich konstruowanie może trwać nawet pół roku i biorą w nim udział całe rodziny. Same latawce mają strzec dusze zmarłych przed złymi duchami, które razem z nimi zstępują wtedy na ziemię. Równocześnie z puszczaniem latawców, rodziny odwiedzają groby zmarłych, przynosząc na cmentarz jedzenie i picie. Święto to ma radosny charakter, w którym wspomina się chwile spędzone z przodkami.

Ekwador – uczta na grobach

Podobnie jak w Gwatemali, również w Ekwadorze zwyczaje związane z dniem Wszystkich Świętych są mieszanką tradycji chrześcijańskiej i lokalnych prekolumbijskich wierzeń. Świętowanie w Ekwadorze jest nieodłącznie związane z jedzeniem, które spożywa się w domach, a bardzo często na cmentarzach. Rodzina przynosi na groby obiad, jednak nie zjada go od razu. Wszak zmarły ma pierwszeństwo w pożywieniu się i nie należy mu tego utrudniać. Dopiero po pewnym czasie przystępuje się do radosnej uczty, w czasie której konsumuje się lokalne specjały. Należą do nich m.in. chleb guagua (kształtem przypominający sylwetkę dziecka) oraz napoje z fioletowej kukurydzy i owoców. Ciekawym zwyczajem jest gra w kości na grobach zmarłych. Liczba wyrzuconych oczek ma symbolizować żale i potrzeby zmarłych, które rodzina powinna spełnić.

Meksyk – Dia de los Muertos

Święto Zmarłych obchodzone w Oaxace.

Jest taki kraj, który niezależnie od swojego bogactwa kulturowego i pięknych plaż, obchodami święta zmarłych potrafi przyciągnąć do siebie tysiące turystów. Potrafią oni pokonać setki, a nawet tysiące kilometrów i przyjechać tutaj specjalnie w tym wyjątkowym okresie. Spopularyzowane przez jeden z ostatnich filmów o Jamesie Bondzie „Spectre” Zaduszki, czyli „Dia de los Muertos”, to jedno z najbardziej kolorowych i radosnych (wbrew wszelkiej słowiańskiej logice) świąt Meksyku. Składa się z dwóch głównych części: 31 października i 1 listopada wspomina się zmarłe dzieci, z kolei 1 i 2 listopada (czyli we właściwy Dzień Zaduszny) zmarłych dorosłych. Tradycja świętowania sięga zamierzchłych lat prekolumbijskich i uważa się, że liczy kilka tysięcy lat. To właśnie z połączenia dawnych zwyczajów i daty „przyniesionej” z kolonializmem przez Hiszpanów powstało święto w swojej obecnej formie.

Przygotowania do świętowania zaczynają się już kilka tygodni wcześniej… w sklepach. Do sprzedaży wystawiane są wszelkiej maści akcesoria związane ze śmiercią: czaszki, trupie główki i maski o przeróżnych kształtach. Równocześnie w domostwach odbywa się wielkie sprzątanie. W końcu dusze zmarłych przodków, którzy odwiedzają rodzinę, nie mogą przyjść do niewysprzątanego mieszkania! 31 października rozpoczyna się właściwe świętowanie. W domach składane są ofiary dla zmarłych w postaci jedzenia i picia. Dusze, które zstępują na ziemię, są bowiem bardzo głodne. Przygotowywane są małe ołtarze z wizerunkami świętych, ozdobione kwiatami. Posiłki zmieniają się w zależności od dnia – w dniu, kiedy wspomina się dzieci (zwane aniołkami), na stole zostawia się słodycze, colę i inne ulubione przez nich przekąski. Dla dorosłych przeznacza się bardziej tradycyjne potrawy, jak również alkohol, w tym nieodzowną tequilę. Każdemu ze zmarłych na ołtarzu zapala się jedną świeczkę. 1 listopada jest przeznaczony na odwiedziny grobów i przyozdabianie ich kwiatami oraz wieńcami z palm. Szczególne znaczenie ma kwiat zmarłych, tzw. flor de muertos, będący odmianą aksamitki i potrafiący osiągać nawet metr wysokości. Meksykanie wierzą, że potrafi on zaprowadzić zmarłych do ołtarzy.

Fiesta trwa nie tylko na cmentarzach, ale także (przede wszystkim) na ulicach miast. Można na nich spotkać ludzi przebranych za trupy, bawiących się i śpiewających. Uliczne stragany pełne są smakołyków w kształcie czaszek, kościotrupów, a nawet… czekoladowych trumienek. Nie da się ukryć, że w ostatnim czasie obchody Dia de los Muertos zostały mocno skomercjalizowane, jednak mimo to pozostają w pamięci na długo i mogą być ciekawym uzupełnieniem wakacji w Meksyku.

Zwyczajów związanych z obchodzeniem dnia Wszystkich Świętych i stosunkiem ludzi do śmierci jest niezliczona ilość. Łzy, radość, fiesty, pikniki – każdy naród i każda społeczność w inny sposób podchodzi do spraw, które dotyczą każdego z nas. Łączy je jedno – wiara w życie po śmierci (w jakiejkolwiek formie) i w to, że żywot człowieka na ziemi nie musi kończyć się drastycznie i bezpowrotnie.

Paweł

Paweł

Zakochany w górach i krajach wschodniej Europy wędrowiec, starający się podróżować w każdej wolnej chwili i uwieczniać na zdjęciach piękno otaczającego świata. Przedkłada mroźne i surowe klimaty nad piaszczyste plaże, poszukując nowych bądź zapomnianych miejsc z historią w tle. Gdy nie podróżuje, lubi odpoczywać u boku swego kociego przyjaciela, Buby.

!
Ta strona używa plików cookies.