Zainspiruj się i przeczytaj o podróży swoich marzeń na blogu
Alfabet gruziński, czyli dlaczego warto jechać do Gruzji # 2
Jedna z najbardziej znanych gruzińskich legend głosi, że kiedy Bóg rozdawał ziemię, wszystkie narody ustawiły się w kolejce, kłócąc się o jak najbogatsze, jak najcenniejsze tereny. Jedynie Gruzini przysiedli z boku, wyciągnęli wino i jedzenie i w najlepsze oddali się ucztowaniu. O tym, że Bóg rozdał już całą ziemię, zorientowali się dopiero po fakcie. Został tylko najpiękniejszy kawałek, który stwórca chciał zostawić dla siebie. Ujęty jednak zdolnością Gruzinów do czerpania radości z życia i beztroskiego biesiadowania, postanowił oddać im swoją część – dlatego, według Gruzinów, ich kraj jest najpiękniejszy na świecie. Zapraszamy więc do lektury drugiej części gruzińskiego alfabetu i oczywiście – w podróż do Gruzji!
Ł ლ
Łaźnia
„Nie ma większej rozkoszy niż kąpiel w tbiliskiej bani” – pisał przed laty Puszkin. I miał rację! Ttbili po gruzińsku znaczy „ciepły”, czyli nazwę „Tbilisi” można tłumaczyć jako „cieplice”, i zgodnie z nią ciepłych, siarkowych źródeł i bazujących na nich łaźni w mieście nie brakuje. Wedle legendy źródła tutejsze odkrył w V wieku król Wachtang I Gorgasali. Podczas polowania, wypuścił swego sokoła na łowy, a gdy ten podjął walkę z bażantem, oba ptaki spadły do gorącego siarkowego źródła – i ugotowały się. Inna z kolei wersja tej legendy głosi, że ten sam król zranił strzałą jelenia, którego rana zagoiła się, gdy zwierzę wskoczyło do siarkowego źródła. Jak by nie było, już od V wieku wiadomo, że tutejsze wody mają właściwości lecznicze i to właśnie one spowodowały, że w VI wieku przeniesiono tu z Mcchety stolicę. Dziś, spędzając wieczór w najstarszej dzielnicy miasta Abanotubani, warto odwiedzić słynną łaźnię siarkową Orbeliani, którą niektórzy mylnie biorą za meczet – zachwycająca orientalna architektura i misterne, biało-błękitne mozaiki przyciągają wzrok i faktycznie przywodzą na myśl meczety wznoszące się w nieodległym przecież Iranie. Jeśli natomiast macie ochotę na mniej wykwintne, a za to typowo gruzińskie doświadczenie, wybierzcie się do słynnej publicznej łaźni siarkowej nr 5 oraz oddajcie się w ręce łaziebnych, które bezlitośnie wyszorują Was szorstką myjką!
M მ
Marszrutka
Dojedzie wszędzie, zawiezie wszędzie i zatrzyma się wszędzie (chyba że spadnie śnieg i zasypie drogę…). Nieduże busiki w rozmaitym standardzie, śmigają wte i wewte, nie mają rozkładu jazdy, a ustalone przystanki – jedynie w większych miastach. Czy zatem poruszanie się nimi stanowi problem? Pod żadnym pozorem – nie! Wystarczy zatrzymać się przy drodze i machnąć ręką na przejeżdżającą marszrutkę. Nie zaszkodzi wcześniej sprawdzić, co jest napisane na tabliczce umieszczonej za przednią szybą, ale niekiedy informacja jest wyłącznie po gruzińsku, co raczej uniemożliwia przeczytanie… Nie szkodzi! Kierowca i tak powie Wam, dokąd jedzie. Przy tym marszrutki są śmiesznie tanie, dzięki czemu Wasza podróż po Gruzji może okazać się nader przyjazna dla kieszeni.
Mccheta
Jeśli chcecie odwiedzić gruziński Kraków, koniecznie wybierzcie się do Mcchety, dawnej stolicy Gruzji i jednego z najstarszych miast w kraju. Choć nie przypomina Krakowa ani architekturą, ani wielkością, to jednak podobnie jak i w Grodzie Kraka tu przez wieki biło serce kraju – to właśnie tu odbywały się koronacje, śluby i pogrzeby królów, i tak samo jak Kraków, pełna zabytków, w tym wpisanych na listę UNESCO, uważana jest za jedno z najważniejszych i najpiękniejszych miast kraju. Niewątpliwie warto zobaczyć tu katedrę Sweti Cchoweli, która wznosi się na terenie pierwszego chrześcijańskiego kościoła z VI wieku. Jej dokonana w XI wieku przebudowa była tak udana, że ponoć król Jerzy II nakazał odciąć architektowi rękę, by ten nie mógł stworzyć później równie wspaniałej budowli. Może nawet dostrzeżecie na fasadzie odciętą rękę trzymającą dłuto? Poczerniałe freski, oświetlane słońcem wpadającym przez wąskie okna, wyłaniają się zza zasłony dymu świec i kadzideł, sprawiając wrażenie niemal żywych…
Gruzja – kraj słynący z pięknych krajobrazów oraz przyjaznych mieszkańców! Wybierzcie się we wspaniałą podróż, podczas której będziecie rozpieszczać Wasze zmysły – zasmakujecie wybornej kuchni w Signagi, zauroczycie się górskimi pejzażami Doliny Truso oraz unikatową architekturą w Tbilisi, a podczas pobytu w winiarskim regionie Kachetii będziecie smakować pyszne gruzińskie wino, rozkoszując się malowniczą scenerią. Wycieczka do Gruzji z Planet Escape to gotowy przepis na niezapomnianą przygodę.
Innym ciekawym obiektem sakralnym jest zbudowany na najwyższym wzgórzu Mcchety monastyr Dżwari (Święty krzyż), którego nazwa wzięła się od drewnianego krzyża, postawionego ponoć w miejscu, gdzie modliła się św. Nino. Kościół, zbudowany pod koniec VI wieku, jest jednym z najstarszych monastyrów w Gruzji, a jego układ był potem powielany przez wiele innych gruzińskich świątyń.
Mestia
Mestia, nieduże miasteczko z obu stron ocienione potężnymi szczytami Wysokiego Kaukazu, to stolica Górnej Swanetii, jednego z najwyżej położonych zamieszkanych regionów Gruzji. Złośliwi porównują ją do Zakopanego, lecz jeśli nawet to porównanie mogłoby być w jakimś stopniu uzasadnione, to musiałoby być to Zakopane sprzed co najmniej 90 lat – kiedy już cieszyło się popularnością, ale wciąż jeszcze utrzymywał się tu nieuchwytny klimat niewielkiej, górskiej miejscowości. Dziś przybywa tu wielu turystów, lecz na ulicach nie widać tłoku – restauracji i barów jest tu niewiele, więc podróżni spędzają czas raczej wędrując po okolicznych szlakach, a nie uprawiając życie kawiarniane. Jeśli dopisze Wam szczęście, będziecie mogli do Mestii przylecieć – widok ośnieżonych szczytów Kaukazu tuż pod brzuchem samolotu na zawsze zostanie Wam w pamięci! Jednak zdecydowanie najciekawszą atrakcją Mestii są swaneckie wieże obronno-mieszkalne, dzięki którym miasteczko przypomina warowny zamek.
N ნ
Narty
Choć Gruzja nie kojarzy się powszechnie z nartami, to wbrew pozorom sport ten jest tu całkiem popularny! Szczególnie godne polecenia są tu trzy kurorty narciarskie, Gudauri, Hatsvali i Tetnuldi. Ten pierwszy, położony ok. 120 km od Tbilisi, jest równocześnie najstarszy w Gruzji – powstał w 1988 roku i dziś cieszy się ogromną popularnością. Do dyspozycji narciarzy pozostaje 14 wyciągów, dojeżdżających na wysokość aż 3276 m. Całkowita długość tras to 70 km, podzielonych według stopnia trudności: dla początkujących, średniozaawansowanych, zaawansowanych i profesjonalnych narciarzy, a także dla amatorów freeridingu. Natomiast w okolicy Mestii powstały dwa nowoczesne ośrodki: Hatsvali z całorocznym wyciągiem, który wywozi turystów na wysokość 2300 m n.p.m., pod szczyt Mt. Zuruldi, oraz Tetnuldi Ski Resort, otwarty w 2015 roku. Tetnuldi to drugi co do wielkości, po Gudauri, ośrodek narciarski w Gruzji, rozciągający się na wysokości 2260–3165 m n.p.m. Całkowita długość tras narciarskich wynosi 30 km, mają one tu też największy pionowy spadek – 1,7 km. To doskonałe miejsce to uprawiania wszelakich odmian narciarstwa, natomiast latem można uprawiać tu paralotniarstwo, jeździć konno czy wędrować po górach, podziwiając zapierający dech w piersiach widok na Uszbę.
O ო
Okatse
Kanion Okatse to jedna z najnowszych atrakcji Gruzji w okolicy miasta Gordi. Ponad rzeką Okatse i wyżłobioną przez jej wody doliną wybudowano system kładek i pomostów, a kilkuosobowe grupy wpuszczane są w odstępach około 10 minutowych, dzięki czemu na szlaku nie ma tłoku. Widoki są niezapomniane! Do samego wejścia do kanionu można dojść przez las, oznakowanym szlakiem, który ciągnie się przez około 3 km, lub podjechać samochodem.
P პ
Pirosmani
Niko Pirosmani, najbardziej znany i powszechnie rozpoznawany gruziński malarz, to postać, której koleje losu i twórczość jako żywo przywodzą na myśl Nikifora. Urodzony w 1862 roku w ubogiej rodzinie chłopskiej, przez całe życie borykał się z biedą, malował za grosze – lub za posiłek, farby zdobywał z różnych źródeł, np. od wytwórców trumien, którzy dawali mu głównie czarny barwnik, dlatego wiele jego prac utrzymanych jest w ciemnej kolorystyce. Umarł w nędzy. A jednak jego obrazy, przedstawiające przede wszystkim rozkosze stołu – supry, niosą ze sobą bardzo wiele radości. Wychowany w Kachetii, najważniejszym regionie winiarskim Gruzji, nader chętnie w swych pracach podnosił temat biesiady. Dziś kopie jego dzieł, na które moda przyszła dopiero kilkadziesiąt lat po śmierci artysty, zdobią restauracje, witryny sklepowe, etykiety tradycyjnych produktów i win (jedno z nich nosi nawet nazwę Pirosmani), zaś oryginały znajdują się w muzeach w Tbilisi i Signagi. Cóż, dla gruzińskiego prymitywisty, jak i dla polsko-łemkowskiego Nikifora, sława przyszła znacznie za późno.
Plaże
W Gruzji na brak plaż narzekać nie będziecie – w końcu wybrzeże Morza Czarnego ma aż 310 km długości! Nie będą to jednak plaże takie, jakie z reguły kojarzą się z wakacyjnymi kurortami – złote i piaszczyste. Gruzińskie plaże to przede wszystkim kamyczki i żwir różnej wielkości, dlatego warto zaopatrzyć się w karimatę lub dmuchany materac, gdyż serwis plażowy, delikatnie mówiąc, nie stoi na najwyższym poziomie. A które plaże warto odwiedzić? Na pewno tę najsłynniejszą, w Batumi, ciągnącą się na długości ok. 10 km, od portu aż do lotniska. Jeśli wybierzecie pas plaży przy promenadzie, znajdziecie tam wiele kawiarenek i sklepików, natomiast na peryferiach będziecie rozkoszować się samotnością. Zupełnie inna jest Ureki, jedna z nielicznych piaszczystych plaż w Gruzji. A jej piasek jest nie byle jaki – drobny, szaro-czarny, zawierający magnetyt, który ma działanie lecznicze, pomagając na choroby układu mięśniowo-szkieletowego, serca i płuc. Jeśli chcecie skorzystać z jego właściwości fizjoterapeutycznych, powróćcie na chwilę w czasy dzieciństwa i… zakopcie się w piasku! Bardzo przyjemna jest też plaża w Gonio, niewielkiej miejscowości słynącej z rzymskiej twierdzy. Piękne widoki i czysta woda rekompensują ostre kamienie, a długość plaży sprzyja spacerom wzdłuż brzegu (jeśli nie zapomnicie o butach do wody lub sandałach z twardą podeszwą).
Pusta, piękna plaża w Gonio
R რ
Rewolucja Róż
Rewolucja Róż nie brzmi groźnie, prawda? A jednak znacząco zmieniła dzieje Gruzji. To właśnie wtedy do ustąpienia zmuszony został prezydent Eduard Szewardnadze, za czasów Związku Radzieckiego pełniący rolę I Sekretarza. Prezydent, oskarżany o prowadzenie autorytarnej polityki, nieudolność, niekompetentność i tolerowanie korupcji, posunął się do sfałszowania wyborów, co natychmiast podchwyciła opozycja. 22 listopada 2003 roku do parlamentu w Tbilisi wkroczyły tysiące nieuzbrojonych Gruzinów, trzymających w dłoniach róże, domagających się ustąpienia Szewardnadzego. W wyniku tej bezkrwawej rewolucji do władzy doszło młode pokolenie, z Micheilem Saakaszwilim na czele. Saakaszwili, który wygrał następne wybory prezydenckie, przeprowadził wiele reform, dzięki którym przez pewien czas Gruzja znajdowała się wśród najszybciej rozwijających się państw na świecie!
Rustaweli
To rzecz niezwykła – oto poemat powstały na przełomie XII i XIII wieku wciąż pozostaje jedną z najpopularniejszych gruzińskich lektur, niejednokrotnie, mimo swej imponującej długości, znaną na pamięć. Mowa tu o „Rycerzu w tygrysiej skórze” Szoty Rustawelego, artysty tworzącego za czasów królowej Tamar, do której ponoć w ukryciu wzdychał. O jego życiu wiadomo niezbyt wiele – dziś uważa się, że był księciem, który otrzymał staranne wykształcenie, znał teologię, filozofię, a także wschodnie kultury oraz astrologię, miał też być ministrem skarbu i doradcą Tamar. To królowa zresztą była zleceniodawczynią powstania poematu i jej właśnie jest on dedykowany, a niektóre wątki utworu w zakamuflowany sposób odzwierciedlają uczucia Rustawelego do monarchini. Poemat opowiada dzieje walk dwóch książąt o wyzwolenie uwięzionej królewny, opiewając miłość, przyjaźń, odwagę i siłę ducha. Jego bohaterowie są odważni, szlachetni i pełni cnót, choć bynajmniej nie schematyczni i czarno-biali, a humanistyczne wartości dzieła, bogactwo obserwacji i środków artystycznych powodują, że o Rustawelim mówi się często jako o reprezentancie gruzińskiego odrodzenia, wyprzedzającego o kilka wieków odrodzenie europejskie, co stawia go w jednym szeregu z Szekspirem czy Cervantesem. Dziś, jeśli wybierzecie się na wycieczkę do Gruzji, zobaczycie nazwisko poety w wielu miejscach – imię Rustawelego nosi główna ulica w Tbilisi, stacja metra, Akademia Nauk, najważniejszy teatr w kraju czy gruzińska nagroda państwowa.
S ს
Stepancminda
Pierwsze skojarzenie z Gruzją, obrazek, który pojawia się na okładkach większości folderów i przewodników? Niewielki kościółek na zielonym wzgórzu, a w tle – urwiste, potężne, ośnieżone szczyty Kaukazu, z majestatycznym Kazbekiem na czele. To oczywiście Stepancminda, położone na wysokości 1750 m n.p.m. miasteczko, o nazwie upamiętniającej świętego Szczepana, który wedle legendy miał uratować tutejszych mieszkańców przed lawiną. Wcześniejsza nazwa, Kazbegi, Gruzinom kojarzy się jednoznacznie źle – nadali ją miasteczku Sowieci, na cześć Gabriela Kazbegiego, okrutnika, który pacyfikował tutejsze powstanie antyrosyjskie. A owym najsłynniejszym gruzińskim kościółkiem jest położona na wysokości 2170 m n.p.m. Cminda Sameba, XIV-wieczna cerkiew Świętej Trójcy, w której ponoć w czasach sowieckich przechowywane były najważniejsze gruzińskie relikwie.
Supra
Choć dziś trudno wyobrazić sobie Gruzję bez supry, a ze źródeł wywnioskować można, że zwyczaj wspólnego biesiadowania dotarł tu jeszcze przed naszą erą, jej obecny kształt uformował się dopiero w XIX wieku. Gdy Gruzja utraciła niepodległość i stała się obiektem najpierw rosyjskiej, a później radzieckiej dominacji, to właśnie supra pomogła zachować tożsamość narodową. Słowo „supra” znaczy po prostu „obrus”, lecz nie jest tylko zwykłym wspólnym posiłkiem – to pretekst do spotkania, biesiady, zacieśniania więzi, muzykowania. Tradycyjnie stół ugina się od ciągle donoszonych potraw, lecz suprą może stać się wszystko – spotkanie przyjaciół, którzy na kawałku płótna czy na ławce między oba postawią butelkę wina, chleb, ktoś doniesie owoce czy chaczapuri, za chwilę pojawią się chinkali, zapachnie ostri… I już biesiada zaczyna się na całego!
Szatili
To tylko 140 km od Tbilisi, ale droga, którą trzeba pokonać, przenosi do innego świata! Nie dociera tu żadna komunikacja (jedyny sposób, by się tu dostać, to wynajęcie samochodu), droga przejezdna jest od maja do listopada… Choć „przejezdna” to określenie nieco na wyrost – przejechanie jej wymaga naprawdę mocnych nerwów: utwardzona na słowo honoru, wyrąbana w tak stromym zboczu, że co chwilę obsuwa się z jednej strony, a z drugiej lecą na nią kamienie. Koła zdają się ledwo, ledwo trzymać drogi – nie wiadomo: śmiać się, czy pisać testament! Jednak widoki, widoki wynagradzają wszystko, zwłaszcza te roztaczające się z położonej na wysokości 2676 m n.p.m. przełęczy Datwis Dżwari. A w samym Szatili pusto, cicho (ponoć na stałe mieszka tu około 20 osób), średniowieczne wieże odbijają się w tafli rzeki Argun… Do dziś zachowało się ich około 60. Przylegając do siebie, tworzą potężną, malowniczo usytuowaną fortecę. Choć przejazd z Tbilisi zajmuje dobrych kilka godzin, spędzając wakacje w Gruzji warto wygospodarować trochę czasu na wizytę – Szatili jest naprawdę unikatowe!
T ტ
Tamada
Tamada to mistrz ceremonii, który podczas supry dba o odpowiednią atmosferę przy stole wznosząc co jakiś czas toasty: za Boga, rodzinę, pokój, miłość itd. Toasty są zazwyczaj długie i niepowtarzalne, niekiedy zaskakujące i nieoczywiste, natomiast niegdyś stanowiły niepisaną kronikę gruzińskiego społeczeństwa. Do obowiązków tamady należy także troska o to, by żadna z osób przy stole nie wypiła za dużo ani za mało. Jeśli zostaniecie zaproszeni na suprę pamiętajcie, że tamadzie nie wolno przerywać, w złym tonie jest także wygłaszanie toastów bez zaproszenia – lecz jeśli zostaniecie o to poproszeni, nie wypada odmówić. W przeszłości panowała zasada, że toastów nie wznosi się piwem, gdyż miało to oznaczać życzenie choroby osobie, której toast dotyczy, jednak obecnie zwyczaj ten odchodzi w niepamięć.
Tamar
Gdy spytacie Gruzina o złoty wiek Gruzji, bez wątpienia odpowie: czasy panowania Dawida Budowniczego i królowej Tamar! Tamar, ogłoszona świętą kościołów prawosławnego i katolickiego, uważana jest za najlepszego władcę w historii kraju – pisano o niej wręcz, że podbija krainy, „o których nikt jeszcze nie słyszał” i nazywano królem królów i królową królowych. Czasy jej panowania to imponujące zwycięstwa militarne, rozwój kultury, architektury, malarstwa czy medycyny, okres, kiedy Gruzja stała się prawdziwą potęgą. Królowa przy tym nie bała się także brać osobistych spraw we własne ręce – gdy jej pierwsze, aranżowane małżeństwo z ruskim księciem Jerzym Bogolubskim z powodu pijaństwa męża okazało się nieudane, rozwiodła się z nim, a potem dwukrotnie pokonała w walce. Następny małżonek, potomek gruzińskiego rodu królewskiego Bagratydów Dawid Soslan, nosił tytuł króla tylko nominalnie – całą władzę dzierżyła Tamar. Obecnie, podczas podróży po Gruzji można odnieść wrażenie, że od czasów królowej Tamar dzieli nas zaledwie kilkadziesiąt lat, a nie niemal dziewięć wieków – jest obecna w toastach, opowieściach i podaniach, dziewczynkom nadaje się jej imię, a kościołom wezwanie. Kryje się w tym pewien paradoks – delikatnie rzecz ujmując, Gruzja nie należy do krajów, w których panuje równouprawnienie, a system patriarchalny ma się tu świetnie. Ciekawe, co myślałaby o tym samodzielna i obdarzona niezwykłą siłą charakteru Tamar?
Tunele śniegowe
Zimą góry Kaukazu to nie przelewki! Śnieg sypie tu tak potężnie, że żadne pługi nie mają szans, dlatego w niektórych miejscach konieczne stało się wybudowanie specjalnych tuneli, zasłaniających drogi przed opadami. Wydrążone w skale, niekiedy stanowią wyjątkowo malowniczy widok – oraz wspaniałą ramkę do zdjęć…
U უ
Uszba
„Wiedźma”, „Matterhorn Kaukazu”, „Droga donikąd” – Uszba ma wiele nazw, a co jedna – to groźniejsza. I nic dziwnego! Ten jeden z najbardziej charakterystycznych szczytów Kaukazu posiada dwa wierzchołki o wysokości 4700 m n.p.m. i 4697 m n.p.m., a ich zdobycie jest naprawdę trudne i wymagające od wspinaczy sporych umiejętności. Wedle legendy, wiecznie ośnieżone szczyty służyły za schronienie bogini łowów Dali, pięknej i groźnej jak sama Uszba. Jeśli będąc w okolicach Mestii zobaczycie dwa charakterystyczne, sterczące rogi, możecie uważać się za prawdziwych szczęściarzy – Uszba jako najwyższy szczyt w okolicy przyciąga burze, toteż na ogół kryje się za zasłoną chmur. Wspinaczki na „Wiedźmę” nie polecamy, jeśli nie jesteście wytrawnymi alpinistami, możecie jednak wybrać się na wędrówkę w stronę górującego nad Mestią krzyża z platformą widokową, skąd roztacza się wspaniała panorama całej okolicy.
Uszguli
Uszguli to miejscowość wręcz magiczna! Uznana za najwyżej położoną europejską wioskę – ponad 2100 metrów nad poziomem morza, zachwyca oryginalną architekturą i bajecznym widokiem na ośnieżoną Szkharę, najwyższy szczyt Gruzji i trzeci szczyt Kaukazu. To właśnie stąd można wybrać się na trekking pod rozległy lodowiec Szkhara, z którego wypływa rzeka Inguri. W rzeczywistości Uszguli to zespół czterech wiosek: Czadżaszi, Zhibiani, Chvibiani, Murkmeli i Lamjurishi. Jeszcze do niedawna nie było tu bieżącej wody, kanalizacji i prądu, a drogi… cóż, wystarczy wspomnieć, że nawet dziś z odległej o niespełna 50 km Mestii jedzie się prawie dwie godziny! Mieszka tu około 270 osób, z których nie wszyscy zostają w wiosce na zimę – potężne opady śniegu na dobrą sprawę odcinają Uszguli od świata nawet na pół roku. Wrażenie, że czas się tu zatrzymał, potęguje prawie 200 swańskich wież, będących skarbem lokalnej architektury i pomnikiem wiekowych tradycji. W niektórych z nich uruchomiono prościutkie, lecz przesiąknięte niepowtarzalną atmosferą pensjonaty czy kawiarenki, warto też zajrzeć do muzeum etnograficznego, zlokalizowane w XIII-wiecznej wieży, którego zbiory pozwalają dotknąć swańskiej kultury i codzienności. Na pamiątkę kupcie koniecznie sól swańską, będącą nader smakowitą mieszanką soli i ziół.
W ვ
Wardzia
„War dzia – tu jestem, wujku” – miała wołać Tamar, późniejsza wspaniała monarchini, gdy zgubiwszy się w lesie, usłyszała głos nawołującego ją wujka – króla Gruzji. Jak w wielu legendach, także i w tej jest cień prawdy. Istotnie, Wardzia zaczęła być budowana za czasów panowania Jerzego III, natomiast ukończono ją pod rządami jego córki, królowej Tamar właśnie. Dziś, spacerując po labiryntach drążonych w skałach jaskiń, przypominających nieco plaster miodu, trudno wyobrazić sobie, że w XIII wieku było to ogromne, kwitnące miasto, w pełni samowystarczalne. Na 13 poziomach rozłożone były tysiące komnat, połączonych skomplikowanym systemem wodno-kanalizacyjnym, do których prowadziło zaledwie kilka dobrze zakamuflowanych tuneli – stojąc u podnóża góry nie sposób było domyślić się, że w jej wnętrzu kryje się całe ogromne miasto! Niestety pod koniec XIII wieku okolicę nawiedziło trzęsienie ziemi, które spustoszyło i odsłoniło miasto. Z tego powodu Persowie, którzy w połowie XVI wieku zaatakowali Wardzię, mieli ułatwione zadanie. Zniszczona i obrabowana, całkowicie podupadła i opustoszała. Kilkunastu mnichów pojawiło się tu dopiero po odzyskaniu niepodległości przez Gruzję. Spacerując po skalnym labiryncie omijajcie więc te zakamarki, w których widać ślady życia – dywaniki, doniczki z kwiatami, zbite z deszczułek furtki broniące wstępu na miniaturowe podwórka… Możecie za to zajrzeć do cerkwi, również wydrążonej w skale, w której wciąż zobaczyć można pociemniałe barwy fresków i spojrzeć w oczy nieśmiertelnie pięknej Tamar.
Wieże
Swanetia wieżami stoi! Mniejsze i większe, świetnie zachowane i walące się, przekształcone w muzea lub hoteliki i opuszczone – jest ich tu mnóstwo. Patrząc na te pozbawione wygód budowle trudno uwierzyć, że niektóre z nich były zamieszkane jeszcze w połowie XX wieku. Pełniły dwojakie funkcje: w czasie pokoju parter wieży zamieszkiwała cała rodzina, łącznie z żywym inwentarzem (wprawdzie wieże były dobrze wentylowane, ale jednak unoszący się w nich zapach musiał być wręcz namacalny… i jego cień czuć do dziś), natomiast podczas wojen wszyscy chronili się na wyższe piętra – wystarczyło wciągnąć drabiny na górę, a przez okienka razić wroga strzałami, by wieża stała się niezdobytą twierdzą. Niekiedy służyły też one jako schronienie przed krwawą rodową zemstą: wszak do dziś ze słowem „Swan”, określającym mieszkańca Swanetii, nieodmiennie łączy się przymiotnik „porywczy”! Niektóre z tych wieży pamiętają nawet IX wiek, będąc tak unikatowymi i niezwykłymi budowlami, że w 1996 roku region Górnej Swanetii został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Niektóre z nich udostępniono do zwiedzania, np. w Mestii warto zobaczyć basztę rodziny Margiani, gdzie można obejrzeć tradycyjne swańskie meble, paśnik na siano, a także piwniczkę z amforami na wino. Tuż obok znajduje się kolejne muzeum, pełne ikon, mebli i innych eksponatów ukazujących życie Swanów.
Wino
Choć bynajmniej nie jest to wiedza powszechna, to właśnie Gruzja – nie Francja czy Włochy – jest kolebką światowego winiarstwa! Ślady uprawy winorośli i produkcji wina odkryte na terenie dzisiejszej Gruzji i Armenii pochodzą sprzed aż 8 tysięcy lat. Co ciekawe, do dziś wino wytwarza się w niemal niezmieniony od czasów starożytnych sposób: – w ogromnych, zakopywanych w ziemi glinianych naczyniach zwanych kwevri. W Gruzji wyróżnia się pięć głównych regionów winiarskich, z których najważniejsza jest Kachetia, będąca dla tego kraju tym, czym Piemont jest dla Włoch, a Bordeaux dla Francji, gdzie powstaje 70% wszystkich gruzińskich win i gdzie znajdziecie 14 z 18 uznanych apelacji. Sącząc gruzińskie wino musicie przygotować podniebienie na nieznane wcześniej smaki: nie sadzi się tu międzynarodowych gatunków winorośli, a jedynie lokalne, których wyliczyć można nawet 500! Najważniejsze szczepy to czerwone saperavi, noszące przydomek „krew olbrzymów”, pachnące dojrzałymi owocami leśnymi, oraz dwa wina białe – tsinandali o aromacie brzoskwiń i moreli oraz rkatsiteli, jedna z najstarszych na świecie odmian winorośli, z której powstają wina zapachu jabłek, pigwy i śliwek mirabelek.
Z ზ
Złote Runo
Wyprawa po złote runo, wyprawa Jazona, wyprawa Argonautów – prawdopodobnie nie trzeba czytać Parandowskiego, by kojarzyć wszystkie te określenia. Złote runo według mitologii greckiej miało być złotą skórą baranka Chrysomallosa, strzeżoną przez niepokonanego smoka. Rzecz jasna – niepokonanego tylko do czasu, gdy do akcji wkroczył Jazon wspomagany przez Medeę… Już w nowożytnych czasach określenie to zaczęło funkcjonować w przenośni, symbolizując trudno osiągalne, a nader cenne rzeczy – bogactwo, wiedzę, osiągnięcia. Jednak źródła mitu są prawdopodobnie nader prozaiczne – w Kolchidzie, do której wybrał się Jazon, czyli m.in. na terenie dzisiejszej Swanetii, górale odsiewali złoto z piasku rzecznego za pomocą… owczej skóry. Skórę taką zanurzano w rzece, następnie suszono w słońcu, a złoty pył strzepywano.