Sokotra – fotorelacja z podróży

Zainspiruj się i przeczytaj o podróży swoich marzeń na blogu

Sokotra – fotorelacja z podróży

Jakim słowem, jakim przymiotnikiem ją określić? Sokotra wymyka się łatwym definicjom. Może białą wyspą, od piasku, zarówno kolorem, jak i teksturą przypominającego najdrobniejszą mąkę lub cukier puder? Może szmaragdową, od barwy wody, choć wtedy od razu nasuwa się pytanie, czemu nie turkusową, błękitną, granatową czy seledynową? Może zieloną – wszak roślinności we wszystkich odcieniach zieleni jest tu pod dostatkiem. Nasuwa się jeszcze czerwień, szarość i antracyt skał, wielobarwna migotliwość rafy koralowej, soczysty róż drzew butelkowych, przydymiony popiel krabów-duchów, tłumnie zasiedlających plaże.

Więc – jednym kolorem nie sposób. Może więc wybrać któreś ze słów, pojawiających się w nielicznych przewodnikach i artykułach o Sokotrze? Obca, kosmiczna, nie z tej ziemi? Chwytliwe i prawdziwe, choć banalne. Faktem jest występowanie tu gatunków endemicznych, faktem oddalenie od szlaków komunikacyjnych, faktem liczba turystów, nieprzekraczająca pięciu tysięcy rocznie, faktem wreszcie – krajobrazy jak z filmów fantasy. Ale sprawdźcie sami. Zapraszamy na wycieczkę na Sokotrę!

Drzewa smocze

Kiedy jechać na Sokotrę?

Sokotra, położona na Morzu Arabskim, ma charakterystyczny klimat pustynny, który cechuje się suchymi i gorącymi warunkami przez większość roku. Średnie temperatury wahać się mogą od 25°C do 35°C, z najgorętszymi miesiącami przypadającymi na lato, szczególnie na lipiec i sierpień. W tym okresie temperatury mogą przekraczać 40°C. Ilość opadów jest niewielka, a główny okres deszczowy przypada na miesiące zimowe, od grudnia do lutego. Deszcz często występuje w formie krótkotrwałych, intensywnych burz. Na Sokotrze występują silne wiatry, znane są jako khareef, które wieją latem, zwykle od czerwca do sierpnia, i znów przynoszą gwałtowne burze i nawałnice. W związku z tym najlepszą porą na wizytę na Sokotrze jest wiosna, od marca do czerwca, oraz jesień i zima, od września do grudnia.

Targ w Hadibo

Sokotra – bezpieczeństwo

Choć Sokotra jest częścią targanego wojną domową Jemenu, na samej wyspie nie ma nawet śladu działań wojennych. Jest tu bardzo bezpiecznie, i to pod każdym względem – przestępczość w zasadzie nie występuje, a warunki atmosferyczne są raczej sprzyjające. Jeśli obawiacie się nachalnych sprzedawców, porzućcie obawy – sklepów jest tu na tyle mało, że nikt nie będzie zawracał Wam głowy!

Kozy na Sokotrze są w dosłownym tego słowa znaczeniu wszędobylskie!

Historia Sokotry

Aby odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego Sokotra to wyspa ze wszech miar niezwykła, w kontekście geologicznym, trzeba prześledzić jej geologiczną historię, która wiąże się z oddzieleniem Półwyspu Arabskiego od Afryki w wyniku działalności tektonicznej. Proces separacji tych kontynentów związany jest z rozwojem uskoku Morza Czerwonego, który rozpoczął się około 20 milionów lat temu. W miarę jak kontynenty się oddzielały, powstały uskoki tektoniczne, które spowodowały formowanie się Morza Czerwonego i oddzielenie Sokotry od kontynentu afrykańskiego. W czasie, gdy separacja ta następowała, nie wykształciły się jeszcze duże organizmy, jak np. ssaki, dlatego na Sokotrze spotkacie tylko przywiezione tu przez ludzi kozy (mnóstwo, mnóstwo kóz), wielbłądy i szczury, które przypłynęły tu na statkach handlowych, bo sięgająca tysięcy lat wstecz historia Sokotry jest związana z handlem, kolonizacją i wpływami różnych kultur.

Qalansiya, drugie pod względem wielkości miasto na Sokotrze

Pierwsze wzmianki o wyspie pochodzą z starożytności. W starożytnym Egipcie i Mezopotamii Sokotra była uważana za ważne centrum handlu mirrą i kadzidłem, które były powszechnie używane w tamtych czasach. W kolejnych wiekach Sokotra była pod wpływem różnych kultur i imperiów – kontrolowana przez Persów, Ptolemeuszy, Imperium Rzymskie, Bizancjum i wiele innych. Przez wieki wyspa była ważnym punktem na szlaku handlowym łączącym Indie, Afrykę i Europę. Była również popularnym przystankiem dla żeglarzy, którzy wypoczywali na jej wybrzeżach i uzupełniali zapasy wody i żywności. W VII wieku Sokotra została podbita przez Arabów i stała się częścią Imperium Islamskiego. Pod panowaniem arabskim wyspa odgrywała ważną rolę jako ośrodek handlu i wypoczynku dla kupców muzułmańskich podróżujących między Oceanem Indyjskim a Morzem Czerwonym. Islam szybko przyjął się na Sokotrze, a lokalna kultura zaczęła łączyć się z arabskimi tradycjami. W kolejnych stuleciach Sokotra była okupowana przez Portugalczyków, Holendrów i Brytyjczyków, którzy rywalizowali o kontrolę nad strategicznym regionem morskim. Wpływy europejskie miały duży wpływ na rozwój wyspy, a wielu osadników z Europy wprowadziło nowe rośliny i technologie rolnicze. Sokotra była również znana jako ważna baza dla kupców handlujących przyprawami, a także jako schronienie dla piratów, którzy polowali na okoliczne statki handlowe.

W XX wieku Sokotra stała się częścią Republiki Jemeńskiej i doświadczyła zmian politycznych i społecznych. W 2008 roku została wpisana na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO ze względu na swoją unikalną przyrodę, która obejmuje ponad 700 gatunków roślin i zwierząt, z których wiele jest endemitami. Mieszkańcy Sokotry zachowują tradycyjny styl życia i kultywują swoją kulturę, a wyspa jest również ważnym miejscem badań naukowych i ekologicznych.

Co zobaczyć na Sokotrze

Laguna Detwah to woda o kolorze trudnym do określenia. W słońcu nabiera nierealnie jaskrawej, turkusowej barwy, a od głębokiego, granatowego morza oddziela ją wąska stróżka oślepiająco białego piasku. W wydrążonych w nich norkach żyją… duchy. Małe, przejrzysto-białe, rączo umykające na sztywnych nóżkach – kraby. Jeśli chcecie zrobić im zdjęcie, musicie biegać szybciej niż one, a to nie lada sztuka! Woda w lagunie jest ciepła i tak przejrzysta, że bez problemu widać gładkie jak jedwab, piaszczyste dno. Po kąpieli wspinamy się na wydmę, z której roztacza się widok na obłędnie błękitne morze i boisko do piłki nożnej. Bose stopy czy klapki? Takie detale dla młodziutkich piłkarzy nie mają znaczenia! A słupki bramek wykonane są z pni palm kokosowych…

Tuż obok leży miejscowość Qalansiya, drugie największe miasto na Sokotrze, skupisko prostych, kamiennych domów z maleńkimi oknami chroniącymi przed wiatrem i upałem i blaszanymi, pięknie zdobionymi barwnymi drzwiami. Pomiędzy nimi uganiają się kolorowo ubrane dzieci. Jest ich mnóstwo – na Sokotrze duża rodzina to wartość sama w sobie. Z zaciekawieniem i bez onieśmielenia pytają wszystkich: What’s your name? Nie żebrzą, nie są do tego przyzwyczajone, ponieważ gdy ktoś z przybyszów chce je wspomóc, daje datek specjalnie do tego powołanym organizacjom pomocowym lub bezpośrednio szefowi wioski, który wie najlepiej, komu czego brak. Z Qalansiya prostą, drewnianą łódką płyniemy na plażę Shu’ab, dostępną w zasadzie jedynie drogą morską. Po drodze, na nagich, poszarpanych zboczach widać mnóstwo kwitnących drzew butelkowych, których róż jest równie surrealistyczny jak turkus wody. Kontrast między grubym, szarym, pomarszczonym pniem, jako żywo przypominającym słoniową nogę, a subtelnymi, różowymi kwiatuszkami nie mógłby być bardziej uderzający. Sama plaża Shu’ab jest idealnie pusta, woda spokojna i ciepła, a piasek biały i drobny niczym kaszka manna klei się do ciał.

Ale dość już (na razie) tych rajskich krajobrazów! Przed nami przejazd bitą, wyboistą, nierówną i krętą drogą przez płaskowyż Dixam. To nareszcie „prawdziwa” Sokotra i nasze pierwsze spotkanie z drzewami smoczymi w takiej masie. Na tle majaczących w oddali gór ich kopuły wyglądają jak kształty z innego wymiaru. Najbardziej malowniczym fragmentem płaskowyżu jest Firmihin Forest, rozciągający się na sporej przestrzeni las pełen drzew smoczych. Ich przypominające wywrócone na wietrze parasole korony, często splątane między sobą i gęste niczym busz, prawie nie przepuszczają światła. Gdzieniegdzie widać powalone olbrzymy, już wyschnięte i imponujące również w tej formie, skutek huraganu, który przeszedł przez wyspę parę lat temu. Aż trudno uwierzyć, jak te potężne drzewa, przy których człowiek sprawia wrażenie przecinka, wyglądają w dzieciństwie – krzaczki przypominające pióropusze ananasów, nie sięgające nawet kolan! Zwiedzamy ich plantację, prowadzoną przez Czechów, którzy rokrocznie przyjeżdżają tu sprawdzać postępy malutkich dracen. Po co plantacje? Miękkie i delikatne liście małych drzew są prawdziwym przysmakiem wszechobecnych i wszystkożernych kóz, dlatego dziko rosnącym dracenom trudno dotrwać dorosłości.

Po wizycie w jaskini Dahub, pełnej bocznych, niskich korytarzyków i przedziwnych form, spośród której rozpościera się fantastyczny widok na morze, jedziemy na wydmy Hayf. To prawdziwie wyrafinowana uczta dla oczu. Białe, ciągnące się aż po horyzont zamknięty cienką granatową nitką morza, co chwilę wyzłacane i rumienione blaskiem zachodzącego słońca, kryjącego się i wyłaniającego zza przeciągających niebem chmur, są chłodne, delikatnie sfalowane, jedwabiście miękkie pod stopami. Gdybyż tylko widać było zachód słońca! Jednak to rozczarowanie wynagradza spektakl, który rozgrywa się przed naszymi oczyma nocą, na plaży Aomak. Fale bijące o brzeg w całkowitej ciemności wydają się lśnić białym światłem. Nie, nie wydają się – lśnią! Unosi się na nich kwitnący plankton, tzw. zorza morska, który w ten jakże oryginalny sposób broni się przed potencjalnymi drapieżnikami, dla których morskie drobinki stanowią łakomy przysmak. Inne organizmy wodne używają bioluminescencji także do komunikowania się, przyciągania partnerów bądź ofiar. Gdyby tego było mało, rano przy śniadaniu towarzyszą nam sępy, zupełnie nie zrażone naszym brakiem zainteresowania.

Kolejnym punktem naszej podróży po Sokotrze jest rezerwat morski Dihamri, miejsce, w którym można wypożyczyć sprzęt do snorkelingu i wybrać się na eksplorację niemal nietkniętej ręką człowieka rafy koralowej, która rozciąga się tuż przy brzegu. W przejrzystej wodzie uwijają się papugoryby, mureny, płaszczki, jeżowce i żółwie, a korale czarują feerią barw i kształtów. Już sam spacer po pokrytych odłamkami martwych korali i innych morskich stworzeń ścieżkach jest przyjemnością, a gdy słońce zaczyna zanurzać się w morzu, najlepiej wdrapać się na jedną ze skał i śledzić kładące się na niebie i wodzie zorze.

Następny dzień przynosi krótki trekking stromą, krętą ścieżką do jaskini Hoq. Teoretycznie jaskinia jak każda inna, ze stalaktytami i stalagmitami, przypominającymi kształtem lejący się ze świecy wosk, z kapiącą wodą i podziemnym jeziorkiem… A jednak, kiedy przemierzamy tę ogromną przestrzeń, odsłaniając jej wnętrzności delikatnym światłem latarek, trudno nie czuć się jak pierwsi odkrywcy. Zresztą jej eksploracji dokonano dopiero na przełomie 2000 i 2001 roku, co dało początek pełnej inwentaryzacji jaskiń na Sokotrze, dostarczającej szczegółowych informacji na temat georóżnorodności wyspy, bioróżnorodności, klimatu i historii. Cała jaskinia ma długość ok. 10 km, jednak do zwiedzania udostępnione są zaledwie dwa, natomiast do pozostałych części dostęp mają jedynie naukowcy.

To jednak nie koniec atrakcji na dziś – przed nami wizyta w wiosce Erissel. Panie siadają na podwórku z paniami i dziećmi, panowie – za zewnątrz, z panami i starszymi chłopcami. Dostajemy obowiązkową herbatę, uśmiechamy się do siebie… i tyle. Brak wspólnego języka jednak nie przeszkadza zanadto w wymianie uśmiechów i serdecznych spojrzeń. Kupujemy drobne pamiątki, kapelusze i pasy, i już trzeba jechać dalej, na Ras Erissel, przylądek, gdzie spotykają się z lewej strony Morze Arabskie, a z prawej – Ocean Indyjski. Fale zbiegają się, pienią delikatnie, nie różniące się kolorem ani temperaturą, a jedynie nazwą… Nocleg czeka nas na pustej plaży Arher, zdominowanej przez potężne, białe wydmy, przylegające do stromych, skalnych ścian. Można by wspiąć się na nie i wypatrywać wschodu słońca, ale znacznie przyjemniej unosić się w ciepłej, przejrzystej wodzie i patrzeć, jak męczą się inni. Cała plaża usiana jest kopczykami krabów – duchów, a jej dużą atrakcją jest naturalny basen, utworzony przez potok, spadający z dużym impetem na piasek. Na Arher nie ma łazienek, dlatego taka naturalna wanna jest na wagę złota!

Kolejny dzień naszej wycieczki po Sokotrze i kolejna moc wrażeń to stroma, nanizana na skaliste zbocze droga do rezerwatu Homhill, nie bez przyczyny zwanego Sokotrą w pigułce. Zanim tam jednak dotrzemy, zatrzymujemy się przy głębokim, spadzistym wąwozie. Stroma droga w dół wiedzie wśród kwitnących drzew butelkowych, żółtawych drzew ogórkowych i obłędnie pachnących, krwawiących żywicą drzew kadzidlanych. Na dnie rozlewa się czyste, chłodne, turkusowe wadi, otoczone spalonymi przez martwy upał skałami, które swój biały, miękko zaokrąglony kształt zawdzięczają wiekom ulewnych deszczy. Ze szczelin skalnych wypełzają różnobarwne kraby, zdziwione rozgrzanymi słońcem ciałami, które ni stąd, ni zowąd pojawiają się w ich dotychczas pustym jeziorku. I wreszcie Homhill – rozłożone na tarasach obozowisko, z którego roztacza się wspaniały widok na majaczące w oddali góry usiane charakterystycznymi parasolami dracen, namioty stoją w cieniu drzew butelkowych, a przy kolacji aromat koźliny miesza się z zapachem żywicy kadzidlanej, którą po drodze kupiliśmy od wybiegających na nasze powitanie dzieci. Nieco poniżej rozlewa się infinity pool na skalę sokotrzańską – naturalny basen utworzony na progu potoku, z którego rozpościera się obłędny widok na niezbyt odległe morze, zlewające się kolorem z bezchmurnym niebem. Aż by się chciało zostać tu dłużej, jednak pora, by wracać do cywilizacji, telefonów, internetu, wygodnych łóżek i czystych toalet…

Sokotra – dla kogo?

Jeśli jesteście amatorami pięciogwiazdkowych hoteli all inclusive – Sokotra nie jest dla Was. Jeśli cenicie sobie wyrafinowaną i urozmaiconą kuchnię – Sokotra nie jest dla Was. Jeśli wakacje wiążą się dla Was nieodłącznie z zakupami – Sokotra nie jest dla Was. Jeśli nie wyobrażacie sobie urlopu bez drinków – Sokotra nie jest dla Was.

Dla kogo więc jest Sokotra? Dla podróżników, którym nie przeszkadza zakwaterowanie w prościutkich namiotach, z sanitariatami (lub bez nich) w najbardziej podstawowym standardzie. Którzy nie będą się krzywić na monotonne, niemal każdego dnia takie samo menu. Którzy nad zwiedzanie galerii handlowych przedkładają wędrówki po wąskich ścieżkach do jaskiń czy wadi. Którzy uszanują uczucia muzułmańskich przewodników i kierowców i nie będą w ich obecności pić alkoholu. Którzy wreszcie, ponad zdobycze cywilizacji, przedkładają oszałamiająco piękną, wciąż jeszcze niezniszczoną i nieprzekształconą, dziką i nieujarzmioną, nieprzewidywalną i unikatową przyrodę…

Aga Spiechowicz

Aga Spiechowicz

Zwariowana wariatka o pozytywnym usposobieniu, zagrzebana w książkach miłośniczka kotów, kąpieli w przeręblu i długich wędrówek po beskidzkich szlakach. Gdy wystawi nos z lektury i akurat nie wyrusza na włóczęgę, lubi zgłębiać tajniki zielarstwa, projektować książki i eksperymentować z fotografią. W Planet Escape wypełnia zawartością niezliczone strony przewodników, wciąż wydłużając listę krajów do odwiedzenia – w końcu, według św. Augustyna, „świat jest książką i ci, którzy nie podróżują, czytają tylko jedną stronę".

!
Ta strona używa plików cookies.