Zainspiruj się i przeczytaj o podróży swoich marzeń na blogu
Relacja z podróży do Laosu
Myśląc o podróżach po Azji Południowo-Wschodniej zazwyczaj wyobrażamy sobie piękne plaże na tajskiej wyspie, zatokę Ha Long lub balijskie świątynie i lokalny koloryt. Niektórzy z Was widzieli może kompleks khmerskich świątyń Angkor Wat w Kambodży lub pragną ujrzeć wschód słońca z balonu unoszącego się nad tysiącami pagód w birmańskim Pagan. Możliwości jest bardzo dużo, każdy z krajów oferuje unikalne doświadczenia, miejsca, kulturę i kulinaria. Wszyscy mamy jakieś bliższe lub dalsze plany i marzenia związane z podróżami.
A czy myśleliście już o wakacjach w Laosie? Nie jest to na pewno kraj pierwszego wyboru, niewiele o nim wiemy i bardzo rzadko przebija się do naszej świadomości. Pewnie mało kto potrafi powiedzieć o nim coś więcej wymienić jakąś słynną postać pochodzenia laotańskiego lub przywołać jakiś historyczny fakt. Wielka szkoda, bo Laos to fascynujące miejsce, przepiękna natura, wyśmienita kuchnia, intrygująca oraz autentyczna kultura i ludność. Kraj zachował bardzo dużo ze swojego pierwotnego charakteru i kolorytu, nawet pomimo stale rozwijającej się turystyki jest prawdziwą gratką dla miłośników unikalnych wypraw.
Ten górzysty kraj pełen niezwykle przyjaznych mieszkańców, licznych plemion górskich, mnichów w szafranowych szatach oraz majestatycznego Mekongu jest jednym z nieodkrytych klejnotów Azji. Wybierz się na wakacje do Laosu i odkryj jego bogactwo!
Moja podróż zaczyna się w Tajlandii. To, że na stację w Nong Khai nocny pociąg z Bangkoku przyjeżdża z kilkugodzinnym opóźnieniem, dla nikogo nie jest to zaskoczeniem – na malutkiej i sennej stacji końcowej czas zatrzymał się w miejscu. Żadnych naganiaczy, straganów czy charakterystycznego dla całej Tajlandii turystycznego zamieszania. Znudzony rikszarz dopala kolejnego papierosa i niechętnie zgadza się zabrać mnie na pobliski Most Przyjaźni – granicę pomiędzy Tajlandią a Laosem. Formalności wizowe nie zajmują więcej niż kilka minut, młody funkcjonariusz służby granicznej dokładnie sprawdza autentyczność dolarów, niedbale nakleja wizę i energicznie przybija pieczątkę.
W kantorze wymieniam ok. 100 euro i dostaję ponad 1000000 kipów – to cały plik banknotów. Lekki plecak zarzucam na ramię i łapię zadziwiająco nowoczesny autobus zmierzający do stolicy – Wientian, następnym przystankiem będzie lotnisko. Godzinę później stoję przy kolejnym już okienku, ponownie wypełniam formalności i kolejnych kilkanaście minut później wyjeżdżam nowiusieńkim pick-upem na „drogę” prowadzącą na północ kraju. Wracam do Laosu po 6 latach, następne dwa tygodnie spędzę odkrywając na nowo ten enigmatyczny kraj.
Laos to oaza spokoju otoczona bardziej znanymi i częściej odwiedzanymi przez turystów sąsiadami. Jak żadne inne miejsce na świecie, Laos żyje swoim niespiesznym tempem, który najlepiej odzwierciedla już sama nazwa kraju: Lao PDR – przez wielu tłumaczona jako „Laos, Please don’t rush“ – nie spiesz się.
Pierwszy dzień pobytu w Bangkoku pokrywał się z rozpoczęciem „Un Ai Rak Khlai Khwam Nao” – festiwalu końca zimy. Festiwal otworzył sam król Rama X, przewodząc wycieczce rowerowej po Bangkoku. Rzadka okazja, by ujrzeć króla z naprawdę bliska.
Zamiast przejazdu rikszą lub klimatyzowaną taksówką warto wybrać się do centrum miasta autobusem miejskim, który za dosłownie kilkadziesiąt groszy zabierze nas w niezapomnianą podróż po tej wielkiej metropolii.
Zapomnijcie o kompaktowym aucie i szybkich autostradach. Na bezdrożach Laosu najlepiej sprawdzi się SUV lub pick-up…
… ewentualnie traktor (?) domowej roboty.
Mieszkańcy są otwarci i uśmiechnięci, nie uciekają przed obiektywem aparatu, a nawet pomimo braku znajomości języka angielskiego starają się nawiązać rozmowę.
Obserwacja lokalnego życia i tradycji jest fascynującym doznaniem. Przy odrobinie szczęścia zostaniemy nawet poczęstowani domowym przysmakiem, świeżym owocem prosto z ogródka lub szklanką zimnego napoju.
Laotańskie dziewczyny w tradycyjnych strojach grupy etnicznej Hmong.
Vang Vieng jest przygodową stolicą Laosu. Miłośnicy trekkingów, raftingów lub wypadów do ukrytych w lesie wiosek będą zachwyceni. Nieraz zwykły przejazd mostem bywa ekscytujący.
Miłośnicy wypoczynku nad wodą nie powinni być rozczarowani. Liczne wodospady, laguny i naturalne baseny pozwolą zaznać odpoczynku po całodziennych przygodach.
Do malowniczych wiosek często dostaniemy się jedynie łodzią lub po bambusowych mostach.
Luang Prabang – miasto-muzeum, jedno z dwóch miejsc w całym kraju wpisane na listę UNESCO. Dziesiątki świątyń, zakładów lokalnego rzemiosła i doskonałych restauracji. Ilość atrakcji i historyczny klimat przyciąga turystów od dziesięcioleci.
Świątynie – zachwycające skomplikowaną architekturą, bogatymi zdobieniami i magiczną atmosferą. Jeśli czas pozwoli, wybierzcie się na buddyjską ceremonię lub poranną procesję.
Mekong od wieków stanowi źródło pożywienia dla milionów ludzi, jest ważną drogą wodną, wyznacza granicę pomiędzy Tajlandią i Laosem, a także stanowi wspaniałą atrakcję dla miłośników natury.
Odwieczne miejsce kultu – Jaskinie Pak Ou. Miejsce pielgrzymek i dom dla ponad 4000 statuetek Buddy, które wierni przynosili do jaskiń przez stulecia.
Panna młoda w tradycyjnej „sukni ślubnej”.
Jazda skuterem i nawigacja po Laosie bywa wyzwaniem. Zasady ruchu obowiązują tu tylko teoretycznie. Znaki drogowe bywają rzadkością, a jakość dróg pozostawia wiele do życzenia.
Po męczącej podróży odpoczniemy w klimatycznych lodgach – piękne widoki i relaksująca atmosfera gwarantowane.
Płaskowyż Bolaven to prawdziwa gratka miłośników gór, wodospadów i pięknych widoków. Smak naszej wycieczki podkreśli miejscowa kawa.
Laos to kraj wyśmienitej kuchni, fascynującej kultury i przepięknych krajobrazów. Górski odcinek drogi nr 13 pomiędzy Luang Prabang a Vang Vieng należy do jednej z najbardziej widowiskowych tras w tym rejonie świata.