Wycieczka do Japonii: 7 miejsc dla poszukiwaczy dawnej japońskiej kultury

Zainspiruj się i przeczytaj o podróży swoich marzeń na blogu

Wycieczka do Japonii: 7 miejsc dla poszukiwaczy dawnej japońskiej kultury

Turystyka staje się coraz łatwiejsza, a podróżowanie coraz trudniejsze. Dziś odkrycie świątyni, gdzie Ajnowie praktykują animistyczne rytuały, może być równie trudne, jak na początku XX wieku dotarcie do wioski tego ludu przez ośnieżone lasy Hokkaido. Jeśli szukamy autentycznych wrażeń i nie wystarczy nam rzut oka na gablotkę w muzeum, stoimy przed prawdziwym wyzwaniem. Dlatego przygotowaliśmy dla Was ten pomocnik przed wycieczką do Japonii. Wszystkie podróże organizowane przez Planet Escape są odpowiedzią na Wasze konkretne pytania i jeśli poniższe, ukryte zakamarki Japonii Was zaciekawią, wpleciemy je w autorski program wycieczki uszytej dla Was na miarę. Oto nasze propozycje na podróż po autentycznej Japonii.

Nikko – potęga szoguna

Położone w górach Nikko przyciągało ascetów i pustelników, a ich śladem ciągnęli pielgrzymi i samotnicy. Orzeźwiający chłód górskiego jeziora i feerię barw na rozległych łąkach doceniły elity dawnego Tokio i Nikko w epoce Edo zostało popularnym letniskiem. Gdy szogun Tokugawa Iemitsu ufundował tu mauzoleum swojego przodka – założyciela szogunatu, wyjazd do Nikko nabrał dodatkowego znaczenia. Szogun dzierżył realną władzę nad krajem i oddanie hołdu jego przodkom było dobrze widziane ze względów politycznych, a dodatkowo miało zapewnić trwałość rządów tej rodziny.

Nad najważniejszym kompleksem świątynnym w Nikko, czyli Tosho-Gu, pracowało aż 15 tysięcy rzemieślników. Rozmach budzi podziw nawet dziś, a w XVII wieku dobitnie świadczył o potędze fundatora: na terenie 80 kilometrów kwadratowych wzniesiono 55 budowli, w tym 23 pawilony główne! Do historii i popkultury przeszły nawet stajnie, ozdobione płaskorzeźbą z trzema mądrymi małpami jako ilustracją konfucjańskiej zasady „nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego” i powstrzymywania się od złego. Ta maksyma w klasycznym języku japońskim przypomina brzmieniem słowo „małpa”, stąd skojarzenie u rzeźbiarza. Właśnie to przedstawienie przeniknęło do kultury całego regionu, z czasem zataczając coraz szersze kręgi. W świecie zachodnim przysłowie nabrało innego wyrazu i jest interpretowane jako udawanie ignorancji przez ludzi chcących uniknąć odpowiedzialności, a w kręgach mafijnych oznacza wręcz zmowę milczenia.

Z Nikko kojarzone są trzy małpki – choć nie akurat te, zaskoczone przez śnieżycę

By oddać klimat czasów szogunatu w Nikko, otwarto interaktywny park rozrywki z okresu Edo, czyli czasów szogunatu od XVII wieku. Tutejsi przewodnicy/pracownicy przechadzają się w ubraniach z tamtych czasów i zachowaniem naśladują przedstawicieli danej warstwy społecznej – dworzan, rzemieślników, kupców. Zwiedzający również mogą przebrać się w ubiory z epoki! Pracownicy traktują zwiedzających w zależności od statusu społecznego, który rozpoznają po ubraniu. Przewodnik-samuraj inaczej będzie odnosił się do służącego, inaczej do kupca, a jeszcze inaczej do osoby z otoczenia szoguna. Ubrania można zmieniać i poczuć na własnej skórze hierarchię i siłę układów społecznych epoki Edo.

Nikko – świątynia szintoistyczna

W XX wieku na wypoczynek do Nikko przyjeżdżali ambasadorowie i dyplomaci. Przez lata krajobrazowe atuty okolicy niewiele się zmieniły, a stały się bardziej dostępne i dziś podczas wakacji na łąkach Senjogahara spotkacie Japończyków, który łapią motyle i polują na owady, jako że kolekcjonowanie chrabąszczy i świerszczy jest w tym kraju popularnym hobby. Nikko przyciąga Japończyków szukających wytchnienia wśród przyrody i dawnych tradycji.

Kanazawa – świątynia ninja

Jak każdy władca, szogun obawiał się zbrojnego oporu i zabraniał wznoszenia fortyfikacji i budowli o charakterze obronnym. Zakazano budowy zamków, lecz dozwolone było fundowanie świątyń, co otwierało pole dla zaradnych panów feudalnych. Jedna z nich, Myoryuji w Kanazawa, słynie jako miejsce odpowiednie dla ninja. Niewidoczni, skryci wojownicy mieliby tutaj pole do popisu: liczne oszukańcze systemy obronne, zapadnie, ukryte przejścia w ścianach i schowki wielkości człowieka zachęcają do skradania się, szukania kryjówek i dogodne miejsca do ataku – lub do obrony. Tak zwana „słowicza podłoga” wydawała dźwięk pod wpływem nacisku, gdy tylko ktoś wślizgnął się do pomieszczenia i postawił na niej stopę. Świątynia była więc ukrytą stanicą czy posterunkiem i sprytnym sposobem na obejście prawa. Dzięki ukrytym tunelom w razie ataku obrońcy mieli możliwość zaalarmowania pana na zamku odległym o kilkaset metrów. Cały ten fascynujący, wewnętrzny system labiryntów można oglądać jedynie w grupie z japońskim przewodnikiem i warto zarezerwować wcześniej tę wycieczkę… W czasie wycieczki po Japonii z Planet Escape zorganizujemy dla Was miejsce w tej małej grupie.

Kanazawa – dzielnica Higashi Chaya

Matsumoto: miasto sztuki od drzeworytów po pop-art

Bardziej współczesnym miejscem jest Matsumoto, które ma nietuzinkową historię i równie interesujących mieszkańców. Kilkakrotnie pokazywali swoją siłę i zaangażowanie, na przykład gdy w XIX wieku uchronili przed rozbiórką jedyny drewniany zamek w Japonii. Uznany przez władze w Tokio za relikt poprzedniej epoki nie pasował do wizji nowoczesnego miasta, a mieszkańcy zadbali, aby czarny „Kruczy Zamek” będący siedzibą 23 pokoleń zarządców mógł nadal służyć ich społeczności. Sto lat później, gdy z tutejszej rzeki Metoba zniknęły żaby, mieszkańcy uznali to nie tylko za dowód na skażenie środowiska ale także za zły omen i zrobili wszystko, aby płazy wróciły. Uprzątnęli okolicę, zmienili regulacje wodne oraz postawili świątynię żab Kaeru Daimyojin, licząc na powrót płazów i opiekuńczych duchów shinto. W latach 70. XX wieku takie argumenty religijno-rytualne przemawiały do Japończyków bardziej niż ochrona przyrody, a żaby znów się pojawiły i stały się maskotką miasta, emblematem i rozpoznawalnym symbolem, powielanym na pamiątkach z wakacji w Japonii.

Kruczy Zamek w Matsumoto

Podobnie jak dekoracje z sympatycznymi żabami, w Matsumoto w oczy rzucają się geometryczne motywy i koła nawiązujące do twórczości Yaoi Kusama. Ta urodzona 90 lat temu w Matsumoto artystka ma status ikony, gwiazdy światowego pop-artu i op-artu. Gdy mieszkała w Nowym Jorku, obracała się w tych samych kręgach, co Andy Warhol, a jej performance z roku 1968, gdy udzieliła ślubu parze jednopłciowej, przeszedł do historii sztuki awangardowej oraz historii społecznej jako jedno z pierwszych takich wydarzeń na świecie. W 2008 jedna z jej prac została sprzedana za 5,1 miliona dolarów, bijąc rekord ceny za dzieło żyjącej artystki. Dziś Yaoi Kusama mieszka w domu opieki w Tokio, od wielu lat nie udziela się publicznie i jest bardziej znana na świecie niż w Japonii.

Wiele wskazuje, że mieszkańcy Matsumoto lubowali się w sztuce od zawsze. W XVIII wieku bogaty kupiec Sakai zbierał dla własnej przyjemności drzeworyty ukiyo-e, przedstawiające ówczesną kulturę popularną, czyli sceny z dzielnic rozrywki, plakaty teatralne, wizerunki aktorów i  aktorek, różnorodnych kurtyzan, ilustracje powszechnie znanych opowieści.  Wówczas te japońskie druki były traktowane jak współczesne ulotki. Dziś są przedmiotem pożądania kolekcjonerów z całego świata. Po ponad 300 latach potomkowie Sakaia zgromadzili jedną z największych prywatnych kolekcji sztuki na świecie i udostępnili w Matsumoto zbiory liczące ponad 100 000 grafik. Dzieła na papierze są wrażliwe na światło, dlatego ekspozycja często jest zmieniana – dla wielbicieli Japonii to dobry pretekst, by jeszcze tu wrócić.

Zamek Himeji – skarb dla Japończyków dawniej i dziś

Czarny zamek w Matsumoto słynie jako „Kruczy Zamek” i w opozycji do niego siedzibę panów feudalnych w Himeji nazywa się „Zamkiem Białej Czapli”. Biały budynek zachwyca harmonijną bryłą zewnętrzną, w pejzażu prezentuje się lekko i dostojnie, stąd skojarzenie z czaplą. W literaturze opiewano jego urodę jako godną nawet wzorcowego władcy Hikaru Genji, bohatera narodowego poematu „Opowieści o Genji”.

Zamek to ponad 80 budynków, niezliczone poziomy, bramy, przejścia i zaułki, a wszystko połączone ciasnymi, stromymi schodami. Twierdza powstała w celach obronnych i słynie z jednego z najtrudniejszych labiryntów broniących przejścia od siedziby feudała do bramy głównej. Najbardziej spektakularnym elementem są wieże. Co ciekawe, nie ma tam pokojów, gdyż na szczycie jest dość ciasno i gorąco. Wieże pełniły tylko funkcję ostatecznej kryjówki, a rodzina władająca zamkiem miała przenieść się tam podczas oblężenia. Zamek zaprojektowano tak, by wytrzymał długie oblężenie. Nigdy jednak nie został zaatakowany, jakby sama jego sława odstraszała potencjalnych napastników.

Himeji – Zamek Białej Czapli

Dziś „Zamek Białej Czapli” przyciąga turystów z Japonii, którzy szukają tutaj klimatu  dawnych czasów. Podobnie jak w świątyni ninja w Kanzawie, zwiedzanie odbywa się w grupach z japońskim przewodnikiem i podczas wycieczki po Japonii z Planet Escape możemy zarezerwować Wam miejsce w takiej grupie. Warownia jest uważana za skarb i traktowana z należytym szacunkiem. Naukowcy do odbudowy i renowacji wykorzystują historyczne techniki i środki – na przykład zaprawę murarską przygotowano z popiołów ze spalonych muszli, tak samo jak w XVII wieku. Efekt ich pracy zachwyca nas tak samo, jak wędrowców sprzed 300 lat.

Nara – czas kobiet i przesłanie przekazane przez jelenie

Będąc w Kioto podczas wycieczki po Japonii warto wybrać się też do pierwszej stałej stolicy kraju. Nara pełniła funkcje stołeczne w latach 710–794 i tę epokę wyodrębnia się w dziejach Japonii jako „okres Nara”. Był to czas kobiet, gdyż w gronie 7 władców tego czasu aż 4 to kobiety – rzecz bez precedensu. Jednak nie wszystkie Japonki tego czasu miały realny wpływ na swoje życie, o czym można przekonać się w świątyni Hokkeji. Została ufundowana w 745 roku jako wzorcowe miejsce, gdzie pobożne kobiety miały oczekiwać na śmierć lub oświecenie podczas modłów i kontemplacji. Charakterystycznym drobiazgiem z Hokkeji jest amulet w kształcie łaciatego psa, wykonany z masy papierowej. Ponoć pierwsze pieski wykonała księżniczka Komyo i odtąd są one tutaj lepione i sprzedawane, jako amulety dla kobiet sprzyjające we wszystkich ważnych dla nich sprawach, nie tylko rodzinnych czy domowych.

Nara – stolica japońskich władczyń

Bliskość dworu cesarskiego przyciągała kupców z Korei, Chin i Indii, którzy przywieźli ze sobą odmienne obyczaje, a także religię. Buddyzm traktowano wtedy jako wiarę bogatych Chińczyków i wyznawanie go ułatwiało awans społeczny, a religia służyła jako narzędzie do umacniania władzy. Władca miał boskie pochodzenie tylko według religii shinto, dlatego cesarz Shomu ogłosił się „Strażnikiem Trzech Skarbów” buddyzmu: Buddy, doktryny i społeczności. Nasilające się wpływy buddyjskiego kleru skłoniły jego następców do przeniesienia stolicy z dala od klasztorów, czyli do dzisiejszego Kioto.

Dziś Nara jest miastem pielgrzymkowym oraz turystycznym. Niedaleko znajduje się Ise ze skarbem cesarskim, o którym przeczytacie niżej. Oprócz ludzi po ulicach Nary przechadzają się jelenie shika uważane w shinto za posłańców bogów. Za zabicie świątynnego jelenia przez wieki groziła kara śmierci. Teraz pełnią rolę maskotek, a wafelki do dokarmiania jeleni kupicie nawet w automatach.

Nara – jeleń shika

Ise – najświętsze insygnium władzy

 Według religii shinto istnieje nieskończenie wiele duchów opiekuńczych kami, za to tylko kilka świętych przedmiotów. Według podań pierwszy cesarz otrzymał trzy szczególne regalia, a jedno z nich jest przechowywane w Ise, w najważniejszym chramie shinto w kraju. Podczas wycieczki po Japonii warto odwiedzić sanktuarium niedaleko Nary, by znaleźć się w samym sercu tej religii. Cesarski miecz znajduje się w Nagoi, klejnot w skarbcu w pałacu w Tokio, a w Ise ukryto spiżowe zwierciadło. Nam, Europejczykom, lustra kojarzą się z próżnością, tymczasem w dawnej Japonii symbolizowały prawdę, gdyż zwierciadło ukazuje jedynie to, co istnieje i jest widoczne.

Zwierciadło przekazane przez bogów jest pilnie strzeżone. Nie ma jego zdjęć ani opisów, nikt nie wie jak wygląda – czy faktycznie, jak chce historyczna nazwa, jest ośmioboczne. Dostęp do sacrum ma tylko kapłan, obowiązkowo pochodzący z rodziny cesarskiej. Obecnie mnożą się teorie spiskowe, że ta japońska relikwia tak naprawdę nie istnieje.  Z pewnością jednak istnieje wiara i tradycja, która każe Japończykom strzec tego skarbu – i tego miejsca. Co 20 lat świątynie są rozbierane i odbudowywane podczas ceremonii shikinen sengusai, zgodnie z ideą narodzin, śmierci i przemian życia, aby każde pokolenie mogło zostawić w świętym miejscu coś od siebie. Ostatnie, 62. odtworzenie chramów, odbyło się w 2013 roku.

Przy okazji wycieczki po Japonii można też zahaczyć o „zaślubione skały”, wznoszące się w pobliżu Ise. Między dwoma ostańcami wyłaniającymi się z morza rozciąga się słomiana lina ważąca ponad tonę. Symbolizuje granice między światem ludzkim a boskim, a para skał to według legendy dwa bóstwa: męskie i żeńskie, stwórcy świata.

Nagasaki – katolicy jako prześladowana mniejszość religijna

Tak jak w VIII wieku cesarz opuścił Narę, żeby ograniczyć wpływy buddyzmu, tak w XVII wieku w Nagasaki ograniczano wpływy katolickich misjonarzy, z tą różnicą, że to misjonarze musieli opuścić Japonię lub zginąć. Gdy Portugalia, Holandia i Anglia rywalizowały ze sobą na światowych morzach o podział wpływów na świecie, europejskie statki przypływały do Japonii  przez port w Nagasaki. Przywoziły towary na handel, broń, obyczaje – i religię. Władze japońskie początkowo przyglądały się działalności misyjnej jak każdej innej nowince, lecz szybko okazało się, że wiara w jednego Boga podważa boskie pochodzenie cesarza i otwiera furtkę do nieposłuszeństwa, buntu i rebelii. Portugalczyków wyrzucono z Japonii, holenderską stację handlową przeniesiono na sztuczną wyspę Dejima w okolicy portu, a żadnym innym Europejczykom nie pozwalano schodzić na ląd. Żeby pokazać mieszkańcom, co czeka wyznawców nowej religii, pojmano i torturowano 26 misjonarzy, by potem obwozić ich po całym kraju. W kościele katolickim misjonarze zostali ogłoszeni świętymi, a ich przerażający los inspirował nie tylko europejskich  malarzy z epoki baroku, ale także Martina Scorsese, który przedstawił ich w obsypanym nagrodami filmie „Milczenie” z 2016 roku. Japońscy katolicy wrócili do shinto i buddyzmu lub zeszli do podziemia i na przykład chowali figurki Maryi w domowych ołtarzykach. Wciąż krążą legendy, że potomkowie osób, które po kryjomu kultywowały chrześcijańskie tradycje, nadal praktykują tajemne rytuały z XVII wieku. Dziś nie przypominają ani shinto, ani oficjalnej katolickiej doktryny, są „żywym reliktem” – o ile istnieją nie tylko w podaniach i plotkach. Wolność wyznania wprowadzono w Japonii dopiero po przemianach w połowie XIX wieku i wtedy mogli tu powrócić  misjonarze. Jednym z nich był Maksymilian Kolbe, który założył w Nagasaki franciszkański klasztor Mugenzai no Sono, dość daleko od ówczesnego miasta, na stoku góry. Dzięki takiemu położeniu klasztor ocalał, gdy w 1945 roku na Nagasaki została zrzucona bomba atomowa.

Nagasaki

Nagasaki warto odwiedzić jako mniej popularne od Hiroszimy miejsce dotknięte tym, co najgorsze w historii XX wieku. Centrum miasta zostało zmiecione z powierzchni ziemi, ale w okolicy przetrwały bogate domy letniskowe. Wciąż stoi tu kilka rezydencji z XVII wieku, z czasów, gdy jednymi cudzoziemcami w Japonii byli Holendrzy, a określenie „holenderski” oznaczało wszystko, co zachodnie. W czasie wycieczki po Japonii warto zobaczyć otwarty dla zwiedzających dom przy Higashi Yamate 13, gdzie wciąż czuć klimat reprezentacyjnej europejskiej rezydencji na rubieżach ówczesnego świata: na miejscu została większość dawnych mebli wiezionych z Europy statkami przez wiele miesięcy. Dla Japończyków jest to atrakcja i prawdziwe tchnienie dawnych czasów, gdy za przeżegnanie się lub dowolny inny religijny gest groziły tortury, konfiskata majątku i usunięcie imienia z historii rodzinnej, a tylko kilkoro Japończyków mogło znać zachodni język lub pojechać do Europy w roli dyplomatów i szpiegów zarazem, gdy Europa była egzotyczna i niedostępna, bo zakazana.

Jeśli podczas wycieczki po Japonii zajrzycie do Nagasaki, warto odwiedzić też opuszczoną wyspę Gunkanjima położoną około 20 kilometrów od portu, o której możecie przeczytać w innym artykule na naszym blogu – Wakacje z dreszczykiem – szlakiem najciekawszych opuszczonych miejsc na świecie. Nagasaki wydaje się dalekie i niedostępne, jednak posiada atuty, których nie znajdziecie w  popularnych miejscach. Dla japońskich katolików jest to miejsce pielgrzymkowe, jak Częstochowa, Lourdes czy meksykańskie sanktuarium Guadalupe.

Syndrom paryski w Japonii: jak się przed nim bronić?

Gdy japońscy turyści zaczęli podróżować po Europie, wielu z nich trafiało do szpitali, skarżąc się na kołatanie serca, duszności i niepokój. Marzyli o romantycznych widokach na wieżę Eiffla i zachwytach w Luwrze, a spotykali głównie innych turystów, owoce morza nie smakowały lepiej niż w tokijskich restauracjach, za to złożenie zamówienia było o wiele trudniejsze… Zjawisko rozczarowania turystyczną miejscówką – właśnie ze względu na jej „turystyczność” – obserwowano od lat 80. XX wieku, aż w 2004 roku japoński lekarz pracujący w Paryżu, Hiroyuki Ota, nazwał je „syndromem paryskim”. Paradoksalnie dziś te emocje dotykają nie Japończyków, ale turystów jadących do Japonii. Czyżby Japończycy wyprzedzili Zachód również w kategorii uczuć i  jako pierwsi przeżyli coś, co Europejczykom i Amerykanom długo pozostawało obce? Nikt nie chce zwiedzać turystów. Na szczęście jest sposób, by w podróży do Kraju Wschodzącego Słońca czuć pozytywny zawrót głowy i przyspieszone bicie serca na widok Kruczego Zamku, na dźwięk słowiczej podłogi w świątyni ninja albo wśród Japończyków czczących odwieczne relikwie shinto. W mniej popularnych miejscach czekają prawdziwe skarby, a w Planet Escape wiemy, jak zorganizować dojazd i wycieczkę w każdym z zakamarków pełnych wrażeń. Dzięki temu Wasza wycieczka po Japonii będzie niezapomniana – i niepowtarzalna.

Zosia

Zosia

Jestem pasjonatką, kiedy coś mnie zaciekawi zrobię wiele, by poznać to dogłębnie. Pracowałam jako przewodniczka po Krakowie i pilotka wycieczek, ale moje zainteresowania sięgają znacznie dalej niż najbliższa okolica. Zwiedziłam Europę od Lofotów po Agrigento i od południowej Hiszpanii po Petersburg. Najbardziej fascynują mnie niewielkie miejscowości poza szlakiem turystycznym, w których można znaleźć zapomniany zabytek czy zakątek. Kiedyś przygotuję i poprowadzę wycieczkę po mojej ulubionej Japonii, śladem literatury, tajemnic i magii. Za Baden-Powellem mogę powtórzyć dewizę: „Życie bez przygód byłoby strasznie głupie”.

!
Ta strona używa plików cookies.