Na wyprawę organizowaną przez Planet Escape wybraliśmy się po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni. Tanzańskie safari zostanie w naszych sercach na zawsze. Najpierw zza chmur wyłonił się szczyt Kilimandżaro – wtedy nasz tanzański przewodnik Julius stwierdził, że jesteśmy szczęśliwą rodziną i tak już zostało, co dowiodło kilka następnych zdarzeń. Potem uczestniczyliśmy w małym lokalnym "show", gdzie przy wesołych przyśpiewkach zobaczyliśmy produkcję kawy. Następnie Parki Tarangire, Ngorongoro i słynny Serengeti i zaczęło się! Dzikie zwierzęta dosłownie na wyciągnięcie ręki. Gnu, zebry, żyrafy, słonie, hipopotamy, guźce, hieny, stada różnych antylop i gazeli, małpy itd. itd. No ale ponieważ jesteśmy szczęśliwą rodziną więc udało nam się zobaczyć też lamparta i geparda, ale hitem było spotkanie o świcie z lwem! Dostojnie kroczył obok naszego samochodu, nie zwracając na nas uwagi, porykując jedynie od czasu do czasu. Całości dopełniła przechadzka stada lwic obok naszych namiotów w Parku Serengeti, kiedy wszyscy tego dnia wieczorem zajęci byliśmy jedzeniem kolacji. Chyba tylko lokalni pracownicy nie byli przejęci tym widokiem.
Obok dzikich zwierząt żyją zgodnie z dawnymi tradycjami Masajowie – wizyta w ich wiosce daje do myślenia....
Na koniec leniwy wypoczynek na Zanzibarze – turkusowy ocean, słońce i białe piaszczyste plaże – raj.
Dziękujemy!