To już nasz kolejny wyjazd z Planet Escape. Po Sao Tome y Princype teraz wybór padł na Azję.
Najpierw odrobina Indii kontynentalnych, a potem już wjazd do kraju zupełnie niezwykłego – do Bhutanu.
Już lecąc do tego otoczonego z trzech stron górami kraju można podziwiać najsłynniejsze szczyty Himalajów – przy odrobinie szczęścia odsłaniają się nam ośmiotysięczniki M.Everest, Kangchenjuga, Makalu, Annapurna i Shishapangma!

Bhutan. Samo słowo oznacza „koniec świata” i jeszcze do niedawna kraj ten silnie izolował się od kontaktów ze światem zewnętrznym. Gdy w 1963 wjechał tam pierwszy samochód, ludzie przynosili siano by go nakarmić. Dziś Bhutan powoli otwiera się na turystów, dzięki czemu mogliśmy podziwiać to niezwykłe miejsce, gdzie ludzie wciąż żyją zgodnie z wielowiekową tradycją. Ogromną atrakcją był dla nas trekking na szczyt, gdzie stoi słynna świątynia Tygrysie Gniazdo – święte miejsce dla wszystkich buddystów. Podczas 4-godzinnej wejścia podziwialiśmy zapierające dech w piersiach widoki na okoliczne ośnieżone szczyty górskie, a w świątyni mieliśmy przyjemność spotkać samego Lamę, który udzielił nam błogosławieństwa.

Po intensywnych dniach spędzonych w Bhutanie polecieliśmy na zasłużony wypoczynek.

Andamany – okrzyknięte perłą Indii były dla nas wisienką na wakacyjnym torcie. Palmowe gaje, dżungla otaczająca szerokie plaże, które można mieć tylko dla siebie, turkusowe morze, rafy koralowe idealne do nurkowania lub snorkelingu, wyborna kuchnia oferująca owoce morza i klimat… spokoju, relaksu, ot prawdziwych wakacji…

Dziękujemy Planet Escape! :)

Tak bardzo nam się podobało (a jednocześnie czuliśmy lekki niedosyt w zwiedzaniu Indii kontynentalnych) że już niedługo wracamy tam ponownie. Tym razem jedziemy z Planet Escape do Indii Południowych, do stanu Kerala, który jest prawdziwym ogrodem ziołowym całych Indii i miejscem narodzin medycyny ajuwerdyjskiej.

Mamy nadzieję, że będzie to kolejny cudowny pobyt łączący naszą pasję zwiedzania a jednocześnie dający czas na zwykłe, wakacyjne lenistwo ;-)